Dwóch niezbyt rozumnych cwaniaczków napada na uczestników nielegalnego pokera i okrada ich. Pech polega na tym, że nad owym lewym biznesem pieczę sprawuje mafia. Teraz sprawcy napadu będą musieli zapłacić za swoją głupotę głową. Do ich odnalezienia i zabicia mafiozi wynajmują Jackie'ego Cogana, płatnego zabójcę, którego drażni skamlanie ofiar o litość.
W tych czasach kryzys dotyka każdego, nawet gangsterów. Stają się oni przez to bardziej refleksyjni, choć nie mniej cyniczni, i skłonni do rozmowy i wynurzeń. Tak wynika z „Zabić, jak to łatwo powiedzieć”, który jest połączeniem filmu gangsterskiego z czymś w rodzaju publicystyki społecznej wyrażanej w refleksjach bohaterów. Naprawdę sporo się w tym filmie mówi, ale też i okrasza się te przemowy (a przemawiają także i politycy) ujęciami uśmiercania tych co powinni być uśmierceni. W końcówce filmu jego tempo przyspiesza i budowany w pierwszej połowie nastrój oczekiwania wreszcie doczekuje się spełnienia. Osobną gwiazdkę przyznaję za scenę usunięcia z tego padołu Trettmonta, czyli Raya Liotty: poetycką w swym okrucieństwie, malarską w swej drastyczności dziejąca się w takcie nastrojowej ballady! W roli Jackie'ego Cogana zobaczymy Brada Pitta, bardzo udany jest aktorski drugi plan, a w nim występ Raya Liotty i Jamesa Gandolfiniego.
ASPEKTY TECHNICZNE
Zaskakująca jest ścieżka dźwiękowa tego filmu. Nie ma w niej jakiegoś apogeum akcji, ale to, co płynie z głośników nieustannie nas zadziwia, motywując nas do koncentracji uwagi, bo nigdy nie wiadomo, co za chwilę wyłowimy z ciszy. Poza bowiem dialogami, które generalnie zajmują gro filmu mamy przesadnie wyraziste i głośne pojedyncze odgłosy. A to gwizdnie lokomotywa, a to zaśpiewa świerszcz, a to zagrzmi silnik traktora, a z jednego tylnego kanału do drugiego popłynie odgłos tasowania kart (warto zwrócić uwagę na ten znakomity efekt w dziewiątej minucie filmu). Jeśli zbiry katują ofiarę to miękkie odgłosy uderzeń i kopniaków mają porządny impet! Bardzo dobrze wpleciono w ścieżkę monologi polityków płynące z odbiornika telewizyjnego, które pełnią rolę nieco mimowolnego komentarza do tego, co dzieje się w filmie. Generalnie mamy do czynienia z bardzo mocnymi tyłami, świetnie rozseparowanymi odgłosami i rewelacyjnym montażem dźwięku!
Genialna wizualnie (dźwiękowo zresztą też) jest – jak już rzekliśmy scena zabicia Trattmana. To co się dzieje, dzieje się w zwolnionym tempie, a lecąca kula, kawałki rozbitej szyby samochodowej, krople rzęsistego deszczu, bryzgi krwi i mózgu wylatujące z dziur po pociskach mieszają się ze sobą w przedziwnym melanżu. A wszystko to idealnie ostre, widoczne w najdrobniejszych szczegółach. O dziwo tylko sceny przemocy, (oprócz tej opisanej tylko ta z pobiciem Trattmana), mają taki elegancki image. Reszta to raczej kadry nadnaturalnie odbarwione, matowe. z różowawymi odcieniami skóry twarzy. Inne sceny, zwłaszcza te we wnętrzach, mają brązowawy, beżowy i żółtawy odcień. W nich też ostrość jest przeciętna, a kontrast średni.
BONUSY
Są trzy wywiady, ale za to z aż pięcioma aktorami i reżyserem, zarejestrowane podczas kampanii reklamowej filmu w Cannes. Ray Liotta wspomina jak zmienili się gangsterzy od czasów jego występu w „Chłopcach z ferajny”. Brad Pitt koncentruje się na politycznym aspekcie filmu i kwestii kryzysu, jaki dotknął świat finansjery, a potem zwyczajnych ludzi. Reżyser Andrew Dominik opowiada o Nowym Orleanie, w którym toczy się akcja filmu, zaś odtwórcy ról złodziejaszków – Scott McNairy i Ben Mendelsohna – o metodzie pracy polegającej na... niekontaktowaniu się z Bradem Pittem. Dodatki zamyka zwiastun filmu.
itk/veroika
Premiera DVD: 4.04.2013 |