Maleńki Theo zaraz po narodzinach zostaje oddany do adopcji. Podczas gdy pracownicy opieki społecznej poszukują dla niego odpowiednich rodziców, jego tymczasowym opiekunem zostaje Jean. Miedzy Theo, a jego tymczasowym „tatą” rodzi się silna więź. Jean ze zdumieniem dostrzega jak dużo chłopczyk rozumie ze swojej sytuacji i jak wiele potrzebuje miłości. Tymczasem od lat starająca się o adopcję dziecka Alice, która już niemal straciła nadzieję, zostaje wytypowana jako idealna kandydatka na nową mamę Theo. Ich pierwsze spotkanie okaże się decydujące.
Ten film ogląda się jak dzieło z gatunku science fiction. Dlaczego? Bo to co w nim pokazane – oceniane z naszej perspektywy – niezwykle dalece odbiega od znanej nam rzeczywistości. Pierwsza refleksja dotyczy stosunku dorosłych - pracowników opieki społecznej - do nowonarodzonego dziecka, którzy zwracają się do niego tak jakby w pełni rozumiał język dorosłych. Nie usłyszymy żadnego „aciuciania” i tym podobnych infantylnych zachowań. Dziecko jest tu po prostu małym człowiekiem, a nie radosnym gadżetem do wożenia w modnym wózku.
Druga refleksja dotyczy sposobu czytania emocji dziecka, które jest niezwykle uważnie obserwowane, a jego emocje monitorowane. Nie uchodzi uwadze żadne najdrobniejsze nawet wahnięcie jeśli chodzi o normę rozwojową. Gdy dziecko zaczyna wykazywać takąż… na dywanik wezwana zostaje osoba, która nie dopełniła obowiązków w momencie kontaktu z biologiczną matką… Co zrobiła? Otóż kilkudniowemu maluchowi niedostatecznie dobrze wytłumaczyła, iż fakt pozostawienia go przez mamę w szpitalu nie wynika z tego, że nie jest kochany, ale z tego, że ta chce dla niego jak najlepiej! Szok! U nas musiałby sobie co najmniej dokonać samouszkodzenia ciała! I to trwałego! A i tak nikt nie wpadłby na taki
Trzecia refleksja dotyczy detektywistycznej niemal dokładności z jaką pracownicy opieki prześwietlają przyszłych rodziców pod kątem ich zaangażowania w adopcję dziecka. Mając na uwadze nasze „przesłuchiwania” rodziców i wciąż kulawy system „przyznawania” im dzieci, czapki z głów, jeśli faktycznie to ma miejsce w kraju nad Sekwaną!
Uderza w tym filmie nie tylko sposób traktowania dziecka, ale i innych ludzi. Wyrozumiałość - to chyba słowo klucz, które dobrze oddaje przesłanie filmu. Miejmy zrozumienie dla innych… bo nam tez przydarzają się słabości i potknięcia. Dlatego młoda studentka, która porzuca malucha jest w filmie zrozumiana, choć jej odejście to dramat. To nie był jej czas i nie byłaby dobrą mamą. To czas dla samotnej rozwódki Alice, która dzięki temu dostaje szanse na bycie mamą… Tu twórcy zdają się mówić, że fakt bycia w związku niczego nie gwarantuje. Robi to dopiero psychiczna dojrzałość. A i tak ich pierwsze spotkanie to pełen napięcia… thriller.
Piękny, mądry film, wzruszający, ale niezbyt ckliwy. Taki bez „ciuciania” właśnie! |