Jest tu zatem fascynacja malarstwem i każdy kadr wygląda jak starannie skomponowany obraz, zwłaszcza z martwą naturą. Martwą także w tym sensie, że często mamy do czynienia z morderstwami i zwłokami. Trzy główne bohaterki, jedna starsza i dwie młode kobiety, wszystkie nazywające się tak samo: Cissie Colpitts, z zimną krwią zabijają swoich partnerów, topiąc ich w wannie, morzu i basenie. Motywy są różne – pierwsza karze męża za niewierność, druga za obojętność, a trzecia robi to z rozczarowania, w krótkim czasie po ślubie. Świadom tych zbrodni, wspierając jednakże morderczynie, jest miejscowy koroner, samotnie wychowujący syna i daremnie próbujący nawiązać romans z każdą z Cissie. Jego syn Smut ma dziwaczne upodobanie do oznaczania zwłok przejechanych na drodze zwierząt liczbami i anonsowania każdej takiej śmierci fajerwerkami.
Wszechobecna śmierć i fascynacja liczbami to kolejne cechy twórczości Greenawaya. Śmierć jest tu absurdalna i groteskowa, jak w finałowej scenie, gdy ostatnia ofiara pań Colpitts bezwolnie poddaje się utopieniu. W sumie może trudno się doszukać w tej historii głębszego sensu, gdyż film jawi się przede wszystkim jako zabawa – grami, liczbami, aluzjami, w tym do portretów hiszpańskich infantek Velazqueza (jedna z nich, jakby żywcem wyjęta z obrazu, skacze na skakance licząc gwiazdy). Ciekawostką jest akcent biograficzny – podobnie jak filmowy Smut, Greenaway pasjonował się kiedyś kolekcjonowaniem owadów.
Na MFF w Cannes w 1988 r. „Wyliczanka” była nominowana do Złotej Palmy, ale otrzymała jedynie nagrodę Best Artistic Contribution, na MFF w Warszawie w 1989 r. – Nagrodę Publiczności, a w 1991 r. na MFF w Seattle Greenaway dostał za reżyserię Golden Space Needle Award.
ASPEKTY TECHNICZNE
Filmowe kolory przypominają barwy obrazów z martwymi naturami. Są głębokie, nie brakuje w nich zgniłej zieleni i brązów, aczkolwiek jaskrawsze ujęcia także się pojawiają. Czerń mocna. Nasycenie barw jest na ogół poprawne, choć niektóre ujęcia nieco blakną. Obraz nie jest zbyt ostry, a szczegóły widać bez perfekcji, zwłaszcza w scenach niedoświetlonych. W sumie wrażenie jest bardzo malarskie. Do minusów prezentacji należy lekkie szemranie tła, wyskakiwanie zabrudzeń i pojawianie się drugiego konturu. Obraz ma format panoramiczny i pokazywany jest z letterboxem.
Dźwięk w Dolby Digital Stereo. Dominują dialogi, tło jest nienachalne, ale stereofoniczne i odgłosy słychać osobno w obydwu głośnikach.
BONUSY
Brak.
ren
|