Nic, zdroworozsądkowo nastawiona do życia lekarka, i Jules, próbująca sił w nowym biznesie, są dwiema lesbijkami żyjącymi w związku z długoletnim stażem, wychowującymi dwójkę nastolatków. Joni, córka Nic, za namową swego brata Lasera, syna Jules, nawiązuje kontakt z ich biologicznym ojcem, 20 lat wcześniej będącym dawcą spermy, z której skorzystały kobiety. Kiedy Paul, wciąż singiel, właściciel ekologicznej restauracji, dowiaduje się, że ma dwójkę dzieci, odkrywa w sobie potrzebę dowiedzenia się o nich czegoś więcej. W miarę zacieśniania się kontaktów sytuacja się jednak komplikuje. Nic, jedyna, która podchodzi do Paula sceptycznie, zaczyna czuć się odrzucona, Jules zdaje sobie sprawę z tego, ile i co przez lata związku z Nic straciła, zaś Paul przekonuje się o jałowości swego samotnego de facto życia.
Dla Polaków ten film to egzotyka. Jego bohaterami są wszak ludzie, którzy w naszej kulturze nie powinni być razem, a już na pewno nie powinni mieć dzieci. A co widzimy? – zwyczajną, niezbyt odbiegającą od standardu, typową rodzinę, z normalnymi problemami, których bynajmniej nie potęguje homoseksualny związek dwóch mam i brak taty.
Kaprys rodzeństwa, by poznać swego ojca, wygląda tylko na chęć zaspokojenia ciekawości, kim jest człowiek, którego geny mam w sobie. Żadne z rodzeństwa nie przewiduje jednak, jakie to będzie niosło za sobą komplikacje i że pojawienie się intruza, który akurat dojrzał do posiadania rodziny, ujawni rysy ich własnej. Jules czuje się niedocenionym rodzinnym nieudacznikiem, zdegradowanym do roli kury domowej, którego przedsięwzięcia notorycznie się nie udają. Paul jest dla niej kimś w rodzaju odgromnika i człowiekiem, w oczach którego rośnie. Nic przytłacza i blokuje ciężar odpowiedzialności za rodzinę, a jej apodyktyczność potwierdza tylko zachowanie dzieci, które bardzo szybko ulegają urokowi skrajnie odmiennego od niej Paula. On sam też nie jest przypadkiem nieciekawym – człowiek stroniący od rodzinnych zobowiązań nagle odkrywa, że posiadanie rodziny, nawet tej lekko przyszywanej, jest całkiem... rozrywkową rzeczą. Jego relacja z Jules to kwestia osobna, jako życiowy oportunista być może chętnie zająłby miejsce przy jej boku i odchowanych dzieciach i mógłby powiedzieć, że mu w życiu znowu wyszło. Bez wysiłku, bez lat z trudem budowanego związku, bez lat wyrzeczeń i gubienia po drodze swego indywidualizmu. Ale być może autentycznie zakochał się w kobiecie tak odmiennej niż te otaczające go od lat.
Każdy z bohaterów „Wszystko w porządku” to osobna, dobrze napisana historia. Film zostawia nas w poczuciu, że chcielibyśmy móc zerknąć na losy tej piątki jeszcze raz – za 5 czy 10 lat. Nie są fascynujący, ale tak normalni, że widzimy w nich przebłyski własnych emocji... Zasługa to nie tylko dobrego scenariusza, ale i dobrze obsadzonych aktorów: Annete Benning – tej twardszej w lesbijskim związku, męskiej, a jednak ogromnie podatnej na zranienie, Marka Ruffalo, który oscyluje na granicy chłopięcości i dojrzałości, i Julianne Moore, jakby naruszonej wewnętrznie, na oślep szukającej własnej drogi.
ASPEKTY TECHNICZNE
Dźwiękowo bardzo spokojnie, przez cały film przewijają się dobrze słyszalne dialogi i delikatna, bardzo ładna muzyka gitarowa. Odgłosy otoczenia typowe dla obyczaju, niezbyt rzucające się w uszy. Dolby Digital 2.0 w zupełności wystarcza na tego typu filmy.
Zieleń spłowiała w sposób typowy podczas upalnego lata, to samo można powiedzieć o innych kolorach, trochę za mało nasyconych. Szczegóły widoczne dobrze, w zbliżeniach widać zmarszczki na twarzach głównych bohaterek, piegi. We wnętrzach kolory nieco przytłumione. Obraz czysty.
BONUSY
W dodatkach „Zdjęcia z planu” (9.18 min), w których oglądamy pracę ekipy filmowej podczas kręcenia poszczególnych scen. W „Wywiadach z twórcami” parominutowe wypowiedzi reżyserki, współscenarzysty oraz aktorów na temat scenariusza, pracy na planie i filmowej rodziny. Na zakończenie zwiastun.
veroika / itk
Premiera DVD: 19.08.2011 |