Sprawą zajmuje się komisarz Herman, którego przełożeni naciskają, by wreszcie – i to przed świętami Bożego Narodzenia – złapał dzieciobójcę. Jego zaangażowanie utrudniają konflikty z nastoletnim synem Wiktorem, który liczy na to, że gdy ojciec zostanie ukarany dymisją za brak postępów w śledztwie, złagodnieje w stosunku do niego i przestanie stosować wobec jedynaka surowy pruski dryl, który sprawia, że obaj oddalają się od siebie. Herman wpada na trop niejakiego Stopka, o poparzonej twarzy, o którym wiadomo, że zakupił hurtem podobne zabawki, ale ślad po nim zaginął. Tymczasem Wiktor przypadkowo trafia na pracującego na niemieckim statku Stopka i chce, by ten pomógł mu w ucieczce z domu…
Nie można nie dostrzec w filmie Tadeusza Chmielewskiego „Wśród nocnej ciszy” dalekiego echa filmu Fritza Langa „M-Morderca” z 1931 roku. Ten sam czas, podobny klimat strachu: matki zamykające dzieci w domach o zmierzchu, skłonność do samosądu mieszkańców i ogólna podejrzliwość i psychoza. Oczywiście Chmielewskiemu daleko do Langa, ale jego intrygujący film ma w sobie coś, co pamięta się po latach, i nie jest to jedynie dramatyczny finał!
Tak jak i tamten ów kryminał ma w sobie wiele z dramatu psychologicznego, choć tutaj główna oś konfliktu przechodzi na linii ojciec – syn. Nic dziwnego – ojciec-perfekcjonista ma coś z osobowości autorytarnego generała i wychowuje swego syna stosując kary za najmniejsze naruszenie domowej dyscypliny, co wrażliwy, mający artystyczną duszę syn znosi z wielkim trudem. Ucieka w marzeniach do zamorskich krain, a tę pasję podróżniczą dzieli ze swym najlepszym przyjacielem Bernardem, na co ojciec patrzy niechętnym okiem. Dlatego, by spełnić swe marzenia i uzyskać zgodę ojca na wspólne wakacje na wodzie z Bernardem, będzie gotów do największych poświęceń. Skłonności homoseksualne Wiktora to wątek bardzo delikatnie zarysowany, ale tym bardziej wyróżniający się na tle surowych zasad panujących w sanacyjnej Polsce, a zwłaszcza w policyjnym światku inspektorów i komisarzy.
Trochę szkoda, że w roli Wiktora wystąpił Piotr Łysak, który stawiał wtedy swe pierwsze aktorskie kroki, toteż na przemian chwilami bywa irytująco sztuczny i bezbarwny (gdy ma być bardziej męski), a naturalny i przekonujący, gdy rola wymaga od niego kobieco-dziecięcej miękkości. Partneruje mu w roli Bernarda szaleńczo przystojny, utalentowany Mirosław Konarowski. Ale na pierwszy plan wysuwa się rolą apodyktycznego ojca Tomasz Zaliwski, jakby żywcem przeniesiony z owej epoki, przekonująco wygrywający ogromne emocje szalejące w tym uwięzionym w wiktoriańskim gorsecie zasad człowieku.
ASPEKTY TECHNICZNE
„Wśród nocnej ciszy” niczym balast ciągnie za sobą wszelakie śmieci analogowe, jakie pokryły przez lata taśmę filmową, która bynajmniej nie została od nich uwolniona. Kropy, krechy, znaczniki, dziury, a z usterek transferu poszarpanie krawędzi, szum tła, a nawet rzadko już widywane przeostrzenia nie pozostawiają wątpliwości co do kiepskiej formy płyty. Dochodzą do tego wyprane, szaro-zielonkawe kolory, które nie trzymają się krawędzi. Najgorzej jest z bielą rozlewającą się daleko poza granice przedmiotów (kołnierzyki Wiktora, obrus, fartuch gosposi). Ostrość marna.
Dźwięk w dwóch opcjach, ale DD 5.1 tylko lekko uwypukla odgłosy tła. Szum wody, gwar ulicy, krzyk mew są jedynie lekko zasygnalizowane. Lepiej zatem wybrać stereo, z racji wyraźniejszych dialogów.
BONUSY
Nic.
veroika |