A robi to łącząc męską tematykę z kobiecą finezją i wyczuciem. Śmiało można powiedzieć, że „Wróg numer 1”, którego bohaterką jest Maya, młoda agentka CIA, której trwające niemal 10 lat śledztwo pozwala na wykrycie kryjówki ukrywającego się w Pakistanie Osamy Bin Ladena, powiększył zbiór filmów bardziej udanych w jej twórczości, takich jak „Hurt Locker”, „Dziwne dni” czy „Na fali”. Wydawać by się mogło, że film o poszukiwaniu Bin Ladena będzie filmem w stylu i tonacji co najmniej bondowskiej, tymczasem to niemal detektywistyczna, surowa i pozbawiona ozdobników opowieść o uporze: o szukaniu igły w stogu siana, tropieniu mizernych wątków i podążaniu za wątłymi wskazówkami.
Bohaterkę filmu cechuje intuicja detektywistyczna, która pozwala jej czytać znaki, których inni nie widzą lub ich nie dostrzegają, wnioskować prawdę na podstawie kłamstwie, wyłamywać się stereotypom, dostrzegać prawidłowość i łańcuch zależności w niby nieważnych ciągach wydarzeń. Pozornie to zachowanie bardzo cienka granica dzieli od obsesji, która nie musiała przynieść sukcesu. Jessica Chastain nie pozostawia nam na szczęście złudzeń co do zdrowia psychicznego swej bohaterki. Jej Mayę cechuje bardzo logiczne, trzeźwe rozumowanie, bez krzty babskiej histerii czy „cimrzenia”. To kobieta, której wystarczy chwila by otrząsnąć się z żałoby czy porażki i działać dalej. To jedna z najciekawszych ostatnio kobiecych postaci, która pięknie wykorzystuje męską siłę charakteru sprzężoną z kobiecą intuicją. To ile za to płaci pozostaje w domyśle nakreślone w ostatniej scenie, gdy osiągnąwszy cel pozostaje w pustce… Ale czy za wielkie rzeczy nie oddaje się duszy?
Film ogląda się rewelacyjnie! Trzyma w napięciu zarówno w scenach akcji jak i w śledztwie, jest inteligentnie zrobiony, ma świetne, niezbyt przegadane dialogi, a przy tym, co istotne dla nas, wolny od patriotycznych bzdetów, których nie brak w obrazach podlizujących się administracjom kolejnych amerykańskich prezydentów. Co więcej nie jest natrętny moralizatorsko: sami możemy ocenić czy tortury są słuszne, sami widzimy z jakich pobudek wynika czyjeś postępowanie. Narracja z punktu widzenia obserwatora pozwala nam na samodzielne wnioskowanie również na temat mechanizmów sterujących najwyższymi kręgami władzy i doprawdy nie chciałabym być w skórze człowieka podejmującego ważne decyzje po tak wielu skandalach, zaniedbaniach i nadużyciach jakich dopuściły się amerykańskie służby wywiadowcze.
ASPEKTY TECHNICZNE
Zero nienaturalności, a jeśli już ona jest to uzasadniona bo sporo kadrów ma sztuczne, niebieskawe lub zielonkawe oświetlenie jakie dają ekrany: komórek, laptopów, telebimów czy telewizorów. Kolory dzienne są maksymalnie zbliżone do oryginalnych: sporo pustynnych bezy, ochr, koloru piasku, ale też mnóstwo granatowych zimnych tonacji biurowych czy dziejących się w centrum dowodzenia. No i mamy jeszcze całe sekwencje z noktowizorami, kiedy marines w nocy przeszukują kryjówkę Bin Ladena. Troszkę szemrze tło (obrus na stole podczas przesłuchania terrorysty w Gdańsku), ale poza tą usterką ostrość i widoczność szczegółów (pot na skroniach, włoski na rękach) jest znakomita.
Bardzo bogata ścieżka dźwiękowa, zarówno w odgłosy wojenne, naturalne jak i sztuczne. Te pierwsze wyznaczają basowe, niosące się długo wybuchy bomb w autobusie, w bazie Chapman, oraz w hotelu, w których odłamki zdają się wybijać dziury w głośnikach impetem uderzenia, rykoszetujące pociski z karabinów maszynowych marines muskają nam uszy, a łopaty helikoptera wirują nad głowami. Czyste, piękne nie zakłócone muzyką odgłosy bitwy! Do naturalnych, dźwięków na pewno należą wszystkie tłum i gwar ulicy (klaksony, dzwonki telefonów i rowerów, nawoływania kupców) w Peszawarze, wszystkie odgłosy towarzyszące przesłuchaniom (podciąganie łańcuchów, wrzaski, odgłosy uderzeń). Sztucznych odgłosów jest również mnóstwo z racji umiejscowienia akcji, która w dużej mierze dzieje się w biurach agencji, gdzie sporo rozmów z krótkofalówek, telefonów, trzaskania drzwiami, odgłosów maszyn biurowych, faxów itp. Bardzo dyskretna, emocjonalna muzyka, nie odciągająca uwagi od wydarzeń, ale podkreślająca stan ducha bohaterki.
BONUSY
Są zwiastuny i reportaż z planu (14 min), wywiady z reżyserką Katherine Bigelow i Markiem Boalem, scenarzystą i producentem oraz 11 dosyć króciutkich materiałów tematycznych, w których cześć informacji się powtarza. Mowa w nich na przykład o tym co właściwie znaczy angielski tytuł filmu Zero Dark Thirty, a oznacza 30 minut po północy gdy wszyscy zasypiają i można wkraczać na niebezpieczny teren. Najciekawsze informacje dotyczą tego że sam film jest oparty na relacjach ludzi związanych z
akcją oraz że w schwytaniu Bin Ladena naprawdę miała duże zasługi kobieta. Usłyszymy że chciano by widz poczuł klimat 10-letnich poszukiwań przeprowadzanych na bardzo szeroką skalę i w dużej mierze biurkową robotę agentów, którzy wertują olbrzymie bazy danych. Ciekawostką jest to że musiano zmieniać po części scenariusz filmu jako że w trakcie prac nad nim naprawdę odnaleziono i zabito Bin Ladena.
Najciekawsze informacje dotyczą samej operacji wojskowej i przygotowań do niej. Aktorzy grający członków grupy Navy Seals opowiadają o sposobach szkolenia jakim zostali poddani w Jordani, tam gdzie ćwiczą komandosi i gdzie ich samych przygotowywali spece z Devgru, którzy ćwiczyli z nimi strzelanie, przeszukiwanie budynków, walkę wręcz, uczyli obchodzenia się z bronią, zachowania i żargonu charakterystycznego dla tych grup bojowych.
veroika |