Jack Stone (Matthew Reese) organizuje sfingowany napad na bank, by w ten sposób trafić do więzienia i zdobyć zaufanie rosyjskiego gangstera Balama (Chuck Liddell). Dla trzymającego w garści skorumpowanych funkcjonariuszy Balama więzienie to idealna kryjówka, z której rządzi miastem. Za kratami stworzył prawdziwe państwo w państwie, na teren którego wstęp mają tylko najbardziej zaufani ludzie. Pewny siebie gangster nie ma pojęcia, że wkupujący się w jego łaski Jack ma tylko jeden cel: pomścić swoją rodzinę z zimną krwią zamordowaną przez Rosjanina. Z pomocą Williama (Dolph Lundgren) Stone chce doprowadzić do zamieszek i wykorzystać je do zabicia Balama.
Czasami jedynym atutem filmu jest jego czas trwania. Krótki! Tak jest i w tym wypadku, film nie trwa nawet 90 minut i to pierwszy plus, który przychodzi mi do głowy. Niestety na tym lista się kończy. „Więzienie w ogniu” jest kiepskim akcyjniakiem będącym istną kopalnią nielogiczności i absurdów. Pierwszy dotyczy sekwencji finałowej, w której po wypuszczeniu wszystkich więźniów z cel zaczynają się oni radośnie bić między sobą, zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie. Zaprawdę dziwni więźniowe tym bardziej, że przedwczesna wolność im raczej nie grozi, więc warto byłoby sobie zafundować parę dni na wolności. Po drugie skoro FBI zainwestowało w dwójkę agentów w środku tego piekła, to logiczne byłoby gdyby ci nauczyli się planu więzienia, a nie penetrowali kanały wentylacyjne by rysować sobie na ręce drogę dojścia do poszczególnych pomieszczeń – przecież na Boga więzienia nie przebudowali! No i po trzecie, czwarte i piąte: koncepcja więzienia jako pseudohotelu dla jednego więźnia to chyba lekki SF, podobnie jak to, że skazańcy dziwnie skutecznie okładają gołymi pięściami strażników mających na sobie pancerne skafandry, za to w odwrotnej sytuacji tak strażnicy są dziwnie nieskuteczni. No i fakt, że nawet najbardziej łagodny więzień ma dostęp do damskiej części więzienia to chyba lekka konfabulacja. Słowem kilka niewiarygodnych scen walk i tak nie zrobi z tego filmu strawnego. Tylko dla zagorzałych fanów Dolpha Lundgrena, który i tak niewiele tu z siebie daje.
ASPEKTY TECHNICZNE
Kolorystyka jest konsekwentnie więzienna: sporo brudnych zieleni, grafitowych szarości i pomarańczowych kombinezonów więźniów. Nienaturalna saturacja dopełnia klimatu nierealności tego miejsca. W reminiscencjach dominuje granat, czerń i biel.
W ścieżce dźwiękowej sporo odgłosów więziennego życia: trzask zamykanych drzwi, szczęk zamków, dudnienie metalowych przedmiotów o siebie. W scenach bijatyki dobrze rozseparowano odgłosy uderzeń pięści w ciała, obijania o ściany, walenie o podłogę. Sporo strzałów, szybkich kroków, sapania i wrzasków. Mocna, czasem zagłuszająca odgłosy ścieżka muzyczna z ciężkim brzmieniami.
BONUSY
Zwiastuny.
Veroika |