„Wielkie oczy” to wspaniała, barwna opowieść oparta na prawdziwej historii malarki Margaret Keane w reżyserii jednego z największych wizjonerów współczesnego kina – Tima Burtona („Edward Nożycoręki”, „Alicja w krainie czarów”, „Mroczne cienie”). W rolach głównych występują nominowana do Oscara Amy Adams („American Hustle”) oraz zdobywca amerykańskiej nagrody, genialny Christoph Waltz („Django”, „Bękarty wojny”). „Wielkie oczy” to jeden z najpoważniejszych kandydatów do Nagród Akademii w 2015 r.
W latach sześćdziesiątych XX wieku świat zachwyca się intrygującymi portretami kobiet i dzieci o tajemniczych, wielkich oczach. Autorstwo obrazów przypisuje sobie niezwykle ambitny Walter Keane. Jednak za genialnymi pracami stoi żyjąca w jego cieniu żona, Margaret obsesyjnie malująca dzieci oraz kobiety o ogromnych oczach. Wielkie oczy zrobiły furorę, para zaczęła zarabiać spore pieniądze. Jednak wkrótce bajkowa historia Keanów kończy się... Kobieta rozpoczyna walkę o prawdę, uznanie i wyzwolenie się spod wpływu bezwzględnego despoty oraz z roli, którą narzuca jej społeczeństwo.
Film „Wielkie oczy” już został okrzyknięty „najbardziej ludzkim” filmem Tima Burtona od czasów „Eda Wooda”. Brakuje jednak fantastycznych, groteskowych światów, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić. W zamian Burton przedstawia nam opowieść o postaci autentycznej, w dodatku wciąż żyjącej. Jednak historia bohaterki ma niewiele wspólnego z klasycznym filmem biograficznym. Burton nie zajmuje się dojrzewaniem artystki czy narodzinami jej stylu. Interesuje go wybrany etap jej życiorysu, kiedy mąż Margaret, Walter, brał na siebie całą sławę przynależną żonie, podając się za autora obrazów, bijących rekordy popularności.
Film Burtona sprawdza się nie tylko jako dzieło biograficzne, ale też jako dramat rodzinny i komedia. Jednak najmocniejszym punktem filmu jest genialna gra Christopha Waltza – przyglądając się jego Walterowi, przebiegłemu, szarmanckiemu, bystremu i niemożliwie zabawnemu, aż trudno uwierzyć, że aktor ma na koncie role takich nikczemników, jak pułkownik Hans Land w „Bękartach wojny”. Kiedy akcja przenosi się do sądu, gdzie rozstrzyga się, kto jest naprawdę autorem obrazów z wielkimi oczami, Waltz daje wielki popis swoich komediowych możliwości.
ASPEKTY TECHNICZNE
To film o malarzach i może w związku z tym dosyć po macoszemu potraktowano w nim stronę dźwiękową, która jest nader skromna. Brak w niej odgłosów tła, tylko mocniejsze akordy typu muzyka w knajpie, ataki szału Waltera połączone z niszczeniem sprzętów, tłuczeniem szkła i wrzaskami. Dialogi wyraźne.
W warstwie wizualnej wspaniale, zamysłem reżysera było to, żeby mroczność fabuły skontrastować z cukierkową strona plastyczną. Paleta niezwykle żywych i jaskrawych barw powoduje, że film wygląda bajkowo, choć jego fabuła przecież wcale taka nie jest. Sporo podstawowych kolorów: zieleni (trawa, roślinność Hawajów), czerwieni (suknia Margaret), błękitów (hawajskie niebo), ale tez mnóstwo pięknych, łagodnych pasteli. Wszystko tonie w pięknym ostrym słonecznym świetle południa Stanów. Ostrość niebyt brzytewna, ale porządna, kontrast idealny: delikatne blond włosy Margaret wyglądają jak wata cukrowa, a obrazy wielkookich dzieci mają mnóstwo dobrze widocznych szczegółów.
BONUSY
Zwiastuny.
veroika
|