Reżyser Thomas napisał sztukę na podstawie powieści Leopolda von Sacher-Masocha „Wenus w futrze”. Casting na rolę żeńską kończy się jednak jedną wielką klapą… Kiedy Thomas już ma opuścić teatr, zjawia się roztrzepana Vanda, która za wszelką cenę próbuje pokazać próbkę swych umiejętności. Thomas na odczepnego, jest późno, a baba namolna, daje jej szansę i… widzi swą wymarzoną odtwórczynię głównej roli. Para (Thomas wciela się w głównego bohatera) zaczyna grać poszczególne sceny, a fikcja coraz bardziej miesza się z rzeczywistością…
To ekranizacja sztuki Davida Ivesa, która jest ekranizacją uwspółcześnionej wersji powieści Leopolda von Sacher-Masocha (tego, od którego wziął się termin masochizm). Dużo w tym wątków feministycznych, dużo psychologii, dużo wtrętów o kondycji współczesnego mężczyzny, odrobinka erotyki. Dialogi są świetnie napisane (dwójka aktorów trzyma nas w napięciu przez ponad 90 minut), a między odtwórcami głównych ról iskrzy aż miło – film jednak pewnie nie wszystkim się spodoba: mimo rewelacyjnej pracy operatora widać w nim sceniczny rodowód, całość czasem przypomina spektakl Teatru Telewizji (to zdecydowanie najbardziej teatralny film Polańskiego). Jeśli ktoś lubi wartką akcję – to nie jest pozycja dla niego!
ASPEKTY TECHNICZNE
To bardzo kameralna tragikomedia, w której najważniejsze są dialogi, a te podano w sposób bardzo precyzyjny: słychać najsubtelniejsze modulacje głosów bohaterów, zmiany tonacji, drżenie głosu, westchnięcia i okrzyki. Dialogom towarzyszy bardzo charakterystyczna muzyczka z rozpoznawalnym, fortepianowym motywem, czasem jest figlarna, czasem wchodzi w tony sentymentalne. Jest ciekawa i intrygująca i dodaje smaczku! Dosyć ładnie oddano klimat teatru: kroki na scenie, przesuwanie mebli, rekwizytów, szelest sukni czy brzęk obroży to wszystko ucho chwyta bez najmniejszego trudu.
Obraz dosyć ciemny jeśli chodzi o tło i drugi plan, widzimy raczej zarysy przedmiotów niż dokładnie ich całość. Za to z mroku wynurzają się twarze i sylwetki naszej dwójki bohaterów, dobrze oświetlone miękkim scenicznym światłem. Ostrość nie jest porażająca, kontrast przeciętny. Lekko szmerze tło.
BONUSY
Oprócz zwiastunów są trzy dosyć krótkie wywiady z aktorami i reżyserem. Emmanuelle Seigner mówi o iluzyjności kobiecej postaci, którą gra oraz o tym, że jest żoną naprawdę wielkiego reżysera. Ów zaś z kolei przyznaje, że jego żona ma wiele z Vandy, bohaterki która gra. Ma równie wiele twarzy – pochodzi z aktorskiej rodziny z tradycjami, ale na co dzień nie jest aż tak wyrafinowana, jakby można było sądzić po jej korzeniach. No i wreszcie dochodzi do głosu partner Seigner, Mathieu Amalric, pełen zachwytu nad żywiołowością Polańskiego, który mając osiemdziesiąt lat biega po planie jak nastolatek.
Jan/veroika
|