Po zawaleniu misji specjalnej w Afganistanie (wskutek czego zginęło dziecko) Alexander zostaje odsunięty od służby. Znajduje pracę jako złota rączka w apartamentowcu. Kiedy zostaje porwana mieszkająca w jego kamienicy mała dziewczynka, Alexander, chcąc zrehabilitować się we własnych oczach, decyduje się wkroczyć do akcji. Pomaga mu starsze rodzeństwo dziewczynki. Wkrótce okazuje się, że narażąją się dwóm mafiom, chińskiej i rosyjskiej, które mają swoje porachunki.
Film dla fanów Stevena Seagala i filmów akcji, w których wiadomo, czego się spodziewać. Przeciętność pod każdym względem, co oznacza, że „W imię zasad" nie rozczaruje, ale też niczym pozytywnie nie zaskoczy. W tym wydaniu Steven Seagal sceny wymagające większego wysiłku fizycznego oddaje grającemu brata porwanej Victorowi Websterowi.
ASPEKTY TECHNICZNE
W tym dyskretnie nie pokazującym akcji (w wydaniu seniora Seagala) filmie mało jest też jej odgłosów. Podczas scen bójek, np. tej przy budce telefonicznej (plaśnięcia uderzeń w ciało, rozbijanie szkła), czy podczas strzelaniny i wybuchu samochodu faktycznie więcej się dzieje, ale ogólnie jest dosyć przeciętnie. Z największym powerem dźwiękowym mamy do czynienia na początku filmu, kiedy pocisk z drona rozbija dom, ogień zasysa powietrze, a w powietrze lecą odłamki drewna i gruzu. Zaskakująco ładna chwilami muzyka: subtelne wokalizy i demoniczne dźwięki.
Obraz przeciętny. Ciemnoszare, jesienne kolory lasu z sekwencji początkowych, parę jaskrawych kolorów nocnego, barowego życia z późniejszych. Ostrość dosyć dobra, kontrast umiarkowany, lekko szemrze tło i falują krawędzie (detale samochodów).
BONUSY
Zwiastuny.
itk / veroika |