Elokwentny, pewny siebie prawnik Mitch Brockden prowadząc pod wpływem alkoholu samochód, potrąca przechodnia i… ucieka z miejsca zdarzenia. O śmiertelny wypadek zostaje oskarżony Clinton Davis, mężczyzna, który udzielił rannemu pomocy. Mitch postanawia jako oskarżyciel wpłynąć na sąd tak by uniknął kary, wkrótce okazuje się jednak że Clinton wie jaki był udział Brockena w zdarzeniu.
Niestety film dziełem nie jest, prawdę mówiąc nie jest nawet dobry, choć taki mógł być. Pół biedy że akcja jest przewidywalna, pół biedy że pojawiają się straszne i rażące błędy w logice fabuły, najgorsze jest jednak to, że nawet przez moment nie odczuwamy żadnego napięcia wynikłego z budowania klimatu zagrożenia, a reżyser najwyraźniej nie odrobił lekcji z Hitchcocka. Co więcej nie obchodzi nas co stanie się w bohaterami. Wina to niestety zarówno marnie zarysowanych i niepogłębionych psychologicznie postaci jak i fatalnego aktorstwa prezentowanego zarówno przez Dominica Coopera, aktora o mordce pekińczyka i takiej mimice jak i obnoszącego minę typu constans Samuela L. Jacksona, który powinien chyba ostrożniej wybierać filmy.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz mocno monochromatyczny, jako że akcja rozgrywa się zimą, w wielkim mieście dominuje oprócz bieli szarość budynków, i grafit hal przemysłowych i hangarów. W dodatku poskąpiono światła i film jest raczej ponury, z nielicznymi przebłyskami niemrawej czerwieni czy wyblakłego błękitu. Ostrość przeciętna, a dodatku nie ma zbyt wielu zbliżeń, w których można by ją docenić. Lekko falują krawędzie (ściany budynków).
Dźwięk z odgłosami miasta w tle (stukot kół pociągu kolejki sunącej po szynach), odgłosami przyrody (chrzęst śniegu pod stopami) i nielicznymi odgłosami mocniejszej akcji (krzyki, brzękliwy, roznoszący się echem po cementowni stukot butów na podłodze z blachy i żelaznych schodach). Muzyka adekwatna do akcji – narastająca w miarę jej rozwoju i dosyć mocno ilustracyjna.
BONUSY
Zwiastuny.
veroika
|