RPA, rok 1978. Członkowie zdelegalizowanego Afrykańskiego Kongresu Narodowego Tim Jenkin (Daniel Radcliffe) i Stephen Lee (Daniel Webber) zostają aresztowani za produkcję i kolportaż ulotek wzywających do walki z apartheidem. Po rocznym pobycie w areszcie sąd skazuje ich na wieloletnie kary więzienia. Uznani za niebezpiecznych terrorystów trafiają do zakładu o podwyższonym rygorze w Pretorii. Osadzeni w fatalnych warunkach, skazani na łaskę i niełaskę brutalnych strażników, wiedzą, że, by przeżyć, muszą wyrwać się zza krat. Wspólnie z grupą innych więźniów politycznych zaczynają opracowywać plan ucieczki…
Filmów o ucieczkach z więzienia jest całkiem sporo. Ta historia nie jest w stanie zdystansować Papillona czy Skazanych na Shawshank, absolutnego faworytów w tej kategorii niemniej jednak zaintrygowuje widza materia, z jakiej wykonano kopie kluczy, którymi uciekinierzy otworzyli zamki kolejnych drzwi prowadzących do wolności. Otóż więźniowie, a zwłaszcza obdarzony genialną pamięcią do szczegółów Tim Jenkins, stworzyli kopie obserwując kształt używanych przez strażników kluczy z… drewna. 10 rewnianych kluczy zostało perfekcyjnie wystruganych w czasie normalnej pracy w obozowych warsztatach pracy. Dość drobiazgowo przygotowania do ucieczki z ujęciami obracających się w zamkach nietrwałych przecież i szybko ulegających destrukcji kluczy faktycznie chwilami wywołują niezłe napięcie. To ostatnie jest jednak osłabione kilkoma niezbyt trafnymi decyzjami realizacyjnymi. Więzienie wydaje się być diablo kiepsko pilnowane, co umniejsza nieco rangi ucieczce. Poza tym jest stosunkowo łagodne, strażnicy wprawdzie nie grzeszą manierami i wrzeszczą jak należy, ale widać, że są z gatunku tych głupszych niż okrutnych, co z kolei sprawia ze widz nie odczuwa aż tak pożądanego współczucia dla osadzonych bohaterów. Trzeba jednak przyznać, że miło oglądać Daniela Radcliffa w roli Tima Jenkinsa, ogromnie podobnego do pierwowzoru, który fizycznymi cechami: drobną posturą, dość lichym fizis i spojrzeniem intelektualisty zdołał kupić widza, uwiarygadniając postać osadzonego bojownika. Świetny w roli trzeciego uciekiniera, Leonarda Fontaine'a jest Mark Leonard Winter przypominający młodego Daniela Day Lewisa w filmie „W imię ojca”.
|