Isabel (Michelle Williams) poświęciła swoje życie pracy w sierocińcu w Kalkucie. Ośrodek ledwo wiąże koniec z końcem, gdy niespodziewanie pojawia się propozycja hojnej darowizny od dużej amerykańskiej korporacji. By dopełnić formalności, Isabel zmuszona jest polecieć do Nowego Jorku i spotkać się z kierującą firmą Theresą (Julianne Moore). Zajęta przygotowaniami do ślubu córki multimilionerka zaprasza Isabel na wesele. Spotkanie, do którego na nim dojdzie, zmusi ją do zmierzenia się z konsekwencjami decyzji podjętych 20 lat wcześniej.
Jedynym sensownym wytłumaczeniem dla realizowania kolejnych wersji filmów kilka lat po ich premierze jest chęć zobaczenia w ciekawych rolach innych aktorów. Jeśli popatrzymy na kolejne remake’i w ten sposób, to faktycznie okaże się to jakimś plusem i argumentem. I tak Francuzi przerobili urocze meksykańskie „Instrukcji nie załączono”, byleby pokazać w swojej Omara Sy’e, a my z kolei w „(Nie)znajomych” woleliśmy nasze gwiazdy od francuskiej obsady „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”. Faktem jest też to, że oryginały trudno przebić, a w najlepszym razie są na ich poziomie. Ten przypadek nie dotyczy „Tuż po weselu”, który filmem złym nie jest, ale zabrakło my tego, co w filmie Susanne Bier było najważniejsze – prawdy. Tamten jest jej pełen od pierwszych minut. Od tego jak pokazuje skrajną biedę w Indiach przez ciche, poruszające emocje bohaterów po ich ostre, niepoprawne reakcje na sytuacje, które ich przerastają. Film duński ma ciekawszą narrację, jest bezkompromisowy i ostry. W porównaniu z nim amerykańska wersja jest bardziej familijna, standardowa i – nie ma co ukrywać – do obejrzenia przez szersze grono widzów.
Poza tym – co najistotniejsze – nastąpiła zmiana męskich bohaterów na postacie kobiece. Granego przez Madsa Mikkelsena Jacoba, zastąpiła Michelle Williams. Jej Isabel jest w porównaniu z duńskim, męskim odpowiednikiem bardziej nerwowa, nieco histeryczna i irracjonalna. Z kolei postać najbardziej tajemnicza, Theresa grana przez Julianne Moore, która „zastąpiła” Rolfa Lassgårda jest bardziej chłodna i wyrafinowana, manipulatorska i bezwzględna. Zanim więc obejrzymy poprawniejszą amerykańską wersję warto wrócić do pierwowzoru.
Abstrahując od porównań… I tu uwaga spoiler. Sama opowieść jest niezwykle interesująca. To opowieść o tym wszystkim co ważne w życiu; dojrzewaniu do odpowiedzialności, poczuciu winy i pokucie, życiowych wyborach, które w młodym wieku są ekstremalnie trudne, nie dane jest bowiem młodym ludziom doświadczenie ich rodziców. To opowieść o drugiej szansie, która spada z nieba i o czasie, którego nikt nam nie da, bo śmierci się odłożyć w czasie nie da. Choćbyśmy mieli na tym świecie jeszcze wiele do zrobienia. |