Trzydziestoparoletnia zahukana Tina mieszkająca ze zrzędliwą matką, postanawia w końcu zrobić coś dla siebie i wybrać się na krótkie wakacje wraz ze swym nowopoznanym chłopakiem Chrisem. Sypiając w wozie campingowym planują odwiedzić miejsca, które zawsze chcieli obejrzeć: Muzeum Ołówków, Wioskę Tramwajów czy kopalnię fluorytów. Pomimo sprzeciwu matki, której nie bardzo się ta eskapada podoba młodzi wyruszają w podróż. Niebawem okazuje się, że obawy matki nie były bezzasadne. Chris zabija człowieka. Nie przypadkiem, ale z premedytacją. A zabija ponieważ tamten… zaśmiecał zabytkowy tramwaj. Tina staje przed faktem, iż jej ukochany Chris jest porywczym psychopatą i … zaczyna jej się to podobać. Co więcej sama odkrywa w sobie pewne predyspozycje.
Owe predyspozycje naszych turystów znajdują ujście w obrazach, jakich wolimy nie oglądać przy jedzeniu: roztrzaskiwane czaszki, zmasakrowane twarze, przejechane i zmiażdżone ciała. A wszystko to jakby mimochodem, w przypływie złości. Rzeklibyśmy dosyć przaśnie, bo podobną dynamikę zachowań przejawiali zapewne nasi paleontologiczni poprzednicy i łatwo możemy sobie wyobrazić Chrisa zabijającego pobratymca, bo ów upolował wcześniej „jego” mamuta. Ten atawistyczny pociąg do zbrodni, jako sposobu załatwiania problemów skutkuje w filmie dosyć zabawowymi sytuacji. Zabawowymi, bo sprzężony z monty pythonowskim poczuciem humoru daje cudownie absurdalne efekty.
Ten mocno zaskakujący aż do końca film to jednak w głębszej warstwie przewrotna, utrzymana w tonie czarnej komedii ilustracja zdania, że prawdziwą podróż odbywamy w głąb samych siebie. A w przypadku bohaterów na jakimś kolejnym etapie i za kolejną granicą czają się już tylko demony. Niewiarygodną ewolucję przechodzi głównie Tina, która z żyjącej pod pantoflem matki przeistacza się w bezwzględną morderczynię, nie cofającą się dosłownie przed niczym i nie grzeszącą refleksją, że odbiera życie z powodu błahostek. Turyści, uważajmy koło kogo rozbijamy się na kampingu!
ASPEKTY TECHNICZNE
Kolory iście angielskie! Jest matowo, barwy są przytłumione i oscylują wokół ponurych beży, brązów, szarości, granatów i zieleni. Tylko w naprawdę słonecznych scenach zieleń, czerwień i błękit nabierają jaskrawości. Nawet kolory twarzy są ziemiste, niemal przezroczyste jakby bohaterów dopiero co ekshumowano. Ostrość raczej przeciętna, kontrast podobnie, nieostre kontury – czasem wszystko tonie w jednolitej magmie. Sporo falujących krawędzi i mocnego szmerania tła (swetry z grubej wełny) .
Ścieżka muzyka oprócz „Tained Love” Glorii Swanson raczej nierozpoznawalna, naturalna, nieabsorbująca z przewagą gitarowych brzmień. Oprócz niej w tyłach z rzadka pojawiają się odgłosy tła: uderzenia wiatru o przyczepę, stuk deszczu i gradu, spadające ze ścian krople w kopalni fluorytów, czy makabreski w postaci rozbijanej czaszki i gruchotanych kości.
BONUSY
Zwiastuny podobnych produkcji firmy Rebel Rebel.
veroika |