TULIPANOWA GORĄCZKA

Nasza ocena:4Nośnik:DVD
Tytuł polski:Tulipanowa gorączka
Tytuł oryginalny:Tulip Fever
Gatunek:melodramat
Kraj produkcji:USA, Wielka Brytania
Rok produkcji:2017
Czas trwania:100 min.
Kategoria wiekowa:12 lat
Reżyseria:Justin Chadwick
Obsada:Alicia Vikander, Dane DeHaan, Christoph Waltz, Judi Dench, Zach Galifianakis
Dystrybucja:Monolith Video
Medal:niebieski
Opis
Najwyżej stan podgorączkowy.
Amsterdam, rok 1637. Młoda i piękna Sophia zostaje wydana za mąż za majętnego kupca. Choć nie odwzajemnia uczucia, gotowa jest spełnić jego pragnienia i dać mu potomstwo. Dumny Cornelius zamawia u znanego malarza portret, na którym chce zostać uwieczniony z ukochaną. Nie dostrzega, że między piękną Sophią i młodym artystą rodzi się uczucie. Wraz z rozkwitem miłości na parę pada cień podejrzeń. Tajemnicę poznaje służąca Sophii, Maria, która pozostawiona  w odmiennym stanie przez narzeczonego Willema, szantażuje Sophię. W przypadku wymówienia jej pracy powie o wszystkim Corneliusowi. Sophia wpada na pewien pomysł.

„Tulipanowa gorączka” to ten przypadek, w którym zwiastun jest lepszy od całego filmu. Przy czym on sam nie jest dziełem złym, tylko trochę przedobrzonym pod jednym względem, a niedopracowanym pod drugim. Film ogląda się z dużą przyjemnością, ma piękną muzykę, kostiumy, ale przede wszystkim jest cudownie sfilmowany. Niektóre kadry po lekkim zmodyfikowaniu mogłyby udawać niderlandzkie dzieła sztuki malarskiej. Klimat targu tulipanowego, klasztoru, portu, domów  czy ulicy jest oddany tak wiernie, że chwilami czuć smród sprzedawanych ryb czy zapach umytej, drewnianej podłogi. Bohaterowie są pięknie odziani, otaczają ich bogate wnętrza… Jednak poza tą perełką scenograficzną jest w filmie niewiele więcej, a po romansie i to kostiumowym to czego się spodziewamy to burza emocji i uczuć. Tu tego brak.  

Głównym problemem było chyba to, że reżyser nie mógł się zdecydować, którzy bohaterowie ( i ilu) mają być tymi głównymi. Rozłożenie uwagi na 5 postaci – 2 zakochane pary i jednego samotnego męża rogacza sprawiło, że żadnej z nich nie poświęcono wystarczająco dużo czasu, by uczynić ją bliską widzowi. Lansowana na najbliższą naszej sympatii, choć denerwująco niekonsekwentną i zbyt histeryczną jest oczywiście Sophia, ale cóż z tego, jeśli reżyser uwikłał ją w zupełnie nieprzekonujący nas romans. W "Dziewczynie z perłą" w nieskonsumowanym związku między malarzem, a modelką było więcej miłosnej chemii niż tutaj w teoretycznie gorącym, bo okraszonym kilkoma scenami łóżkowymi tulipanowym romansie. Jak to możliwe? Bo zarówno Sophia jak i jej luby jakby nagle, po odwróceniu kolejnej kartki scenariusza, przypominają sobie, że mają być zakochani. Namiętność wyskakuje tu niczym królik z kapelusza, bez ostrzeżenia i zbudowania w widzu emocji wobec bohaterów dramatu, o których niewiele wiemy. Druga sprawa to fakt, że między aktorami nic nie iskrzy, nic do tego stopnia, że nie zajęłaby się tym zapałem nawet zapałka. Dane William DeHaan (Jan) skądinąd sprawdzający się dobrze w rolach odmieńców i dziwaków, tutaj wypadł całkowicie aseksualnie, a erotyzmu w nim tyle, co kot napłakał. Może gdyby zamieniono panów w parach byłoby lepiej, bo grany przez Jacka O’Connela Willem, jednak jakies fluidy emituje. Tak się jednak nie stało i na dobrą sprawę to drugoplanowa para jest bardziej przekonująca niż ci o których mówią streszczenia filmu.

Drugim poważnym mankamentem obrazu, który mógł wpłynąć na jego letniość jest brak antagonisty, upersonifikowanego Zła, które rozhuśtałoby emocje i stanowiłoby przeciwwagę dla dobra reprezentowanego przez głównych bohaterów. Na takiego nie ma miejsca. Na potwora – chyba z łapanki – kreowany jest mąż głównej bohaterki, ale tak naprawdę to również dobry człowiek, mężczyzna z umysłem i emocjonalnością typową przecież dla tego czasu. Granego przez Christophera Waltza, obdarzonego poczuciem humoru Corneliusa zwyczajnie lubimy. Nie przekonują nas słowa Sophii, która stwierdza, że gdyby uciekła odszukałby ją wszędzie. Niekoniecznie, więc owa wielka mistyfikacja i ucieczka przed tak łagodnym człowiekiem traci swój sens i staje się niewiarygodna.

Jest jeszcze coś, co niesamowicie zgrzytało w przypadku tego filmu, mianowicie w ogóle nieprzystający do klimatu montaż, chaotyczny i udziwniony, charakterem przypominający komedie sensacyjną, a nie film kostiumowy. Może gdyby nie to nietrafione sztuczne udramatyzowanie film ze spokojną, tradycyjną narracją byłby w stanie bardziej dać nam po emocjach.

Po obejrzeniu „Tulipanowej gorączki” mam takie uczucie jakie często pojawia się muzeach przy oglądaniu anonimowego obrazu. Patrzę na twarz portretowanego, doceniam pociągnięcia pędzla, paletę kolorystyczną, kunszt malowanych koronek, grę światłocieni… ale sam anonimowy model niewiele mnie obchodzi.

ASPEKTY TECHNICZNE

Obraz to mistrzostwo świata, przaśne beże, zgaszone zielenie i ciemne szarości biedoty, kontrastują z ożywczą jaskrawością błękitnej sukni Sophie, żółtymi tulipanami czy opalizującą bielą pereł. Ostrość porządna, zmiękczenia pojawiają się tylko w scenach miłosnych. Kontrast głęboki, detale kostiumów czy dalszych planów widoczne jak na dłoni.

Dźwięk przeważnie obyczajowy, ale dobrze zagnieżdżono się w tyłach odgłosy życia domu, ulicy, plusk wody w kanałach czy uderzenia piorunów. Piękna, melodramatyczna muzyka dopełnia romansowego klimatu.

BONUSY  

Booklet ze zwiastunami.

veroika

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:4
Obraz:5
Dźwięk:4
Bonusy:1
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 2.40:1, 16:9
Dźwięk::Dolby Digital 5.1
Ścieżki dźwiękowe::polska (lektor), angielska
Napisy::PL
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::8
Bonusy::zwiastuny, booklet
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.