Jako gra „Tekken” zrewolucjonizowała rynek – przed jej wydaniem komputerowo-konsolowe bijatyki były dwuwymiarowe, Namco swój produkt wykonała w 3D. Druga część to kolejny krok w rozwoju gier – wprowadzenie systemu parry i reversal (zbijanie i przechwytywanie ciosów przeciwnika), zaś trzecią wydano w dwóch wersjach: na PlayStation i AC. Każda kolejna wersja oszałamiała rozwiązaniami technicznymi. Film przełomem takim z pewnością nie jest.
Akcja rozgrywa się w roku 2039, świat został zniszczony przez kolejne wojny, spora część ludzkości wyginęła, zaś ziemie niczyje kontrolują wielkie korporacje. Takie jak tytułowy Tekken. Korporacja ta organizuje turnieje Żelaznej pięści, w których zawodnicy walczą na śmierć i życie – zwycięzcy mają zapewnioną świetlaną przyszłość. Jednym z uczestników jest Jin Kazama, marzący o zemście za śmierć matki. Winnym jest prezes Tekkenu, Mishima. Jin, którego wspomaga były zwycięzca turnieju Lucas, musi dotrzeć do finałowej rozgrywki, by mieć szansę na zrealizowanie swego planu.
W scenariuszu pominięto kilka znanych z gry postaci, wyeksponowano kilka mniej ciekawych (mniej ciekawych w opinii fanów), zredukowano do minimum psychologiczny portret patologicznej rodziny Mishima. Liczy się tylko jedno – kolejne pojedynki. A te wypadają różnie. Szybkim montażem twórcy starali się zamaskować niedociągnięcia techniczne i aktorskie niektórych odtwórców głównych ról, co jednak nie zawsze się sprawdziło. Jon Foo w roli Jina Kazamy wypadł, niestety, szczególnie bezbarwnie… Za każdym razem jego walka wygląda tak samo: główny bohater najpierw przegrywa, potem pod wpływem wspomnień i krzyku trenera zaczyna okładać przeciwnika.
Technicznie jest w miarę poprawnie: pochwalić można charakteryzatorów i kostiumologów (większość postaci wygląda identycznie jak w grze), zganić twórców efektów komputerowych. Fani przyjęli „Tekken” bardzo chłodno, nieznającego gry, mało krytycznego miłośnika kina kopanego obraz Dwighta H. Little’a może jednak zadowolić.
ASPEKTY TECHNICZNE
Trzy rodzaje odgłosów zawłaszczają ścieżkę dźwiękową. Pierwszy to odgłos nieustannie krążących nad miastem helikopterów, których warkot przemieszcza się od głośnika do głośnika. Drugi to gwar głosów, bo praktycznie żadna scena w „Tekken” nie odbywa się „sam na sam”. Trzeci to odgłosy walki, zwłaszcza miękkie plaśnięcia charakterystyczne dla pięści z impetem wbijającej się w ciało przeciwnika. Nie brakuje odgłosów kopnięć oraz świstu narzędzi walki (kije, miecze).
Ten film ucieszyłby nietoperze, rzecz dzieje się bowiem głównie w nocy, a światło rzucane jest głównie punktowo i z reguły na twarze. Te w przybliżeniu mają odpowiednią ostrość, zwłaszcza na tle głębokiej jak studnia czerni. Kolory oscylują wokół sztucznych, neonowych czerwieni, żółcieni, oranżów i błękitów, które dominują w „Tekkenie” i sączą się z każdej podświetlanej planszy czy reklamy. Generalnie, choć poprawny, obraz męczy oko brakiem normalnego światła słonecznego, no ale cóż – takie są reguły gry.
BONUSY
Tylko zwiastuny, za to w liczbie aż 14!
Jan / veroika
premiera 24.01.2011
|