Bohater wojenny Tom Sherbourne przyjmuje posadę latarnika na bezludnej wyspie u wybrzeży Australii. Wkrótce przybywa do niego ukochana żona Isabel. Zakochani żyją tu szczęśliwie w rytmie przypływów i odpływów oceanu. Ich największym, niespełnionym pragnieniem jest dziecko. Miesiące bezowocnych starań, dwa poronienia i pogłębiające się uczucie oddalenia zaczyna wpędzać Isabel w depresję. I wtedy zdarza się cud: do wybrzeży wyspy dobija mała łódź, na której pokładzie Tom znajduje martwego mężczyznę i żywe niemowlę. Za namową Isabel, wiedziony odruchem serca, Tom łamie swoje surowe zasady i godzi się przyjąć dziecko jako własne. Szczęście świeżo upieczonych rodziców wkrótce zaczyna blaknąć, gdy okazuje się, że w okolicy od miesięcy zrozpaczona matka poszukuje zaginionego męża i maleńkiego dziecka.
To ten przypadek gdy udało mi się przeczytać książkę zanim obejrzałam jej ekranizacja, z czego się bardzo cieszę. "Światło między oceanami" to bardzo emocjonalna i emocjonująca opowieść o wielkiej miłości, która zostaje wystawiona na niejedną ciężką próbę. To nastrojowa opowieść o trudnym, bo prowadzonym w dużej izolacji życiu jakie jest udziałem pary „latarników”. To pasująca do kina moralnego niepokoju opowieść o życiowych wyborach, których konsekwencję ranią innych: i bliskich i obcych. To wreszcie opowieść o stracie, jednej z tych które pozostawiają ranę niezagojoną, inaczej niż w przypadku straty kogoś kto umiera. To opowieść o poświęceniu na jakie gotowa jest matka, która czuje ze jej własne dziecko nie jest przy niej szczęśliwe. Wśród tych wielu wątków i wymiarów (bo zarówno film jak i książka zmuszają do refleksji i nikogo chyba nie pozostawią obojętnym) dla mnie, oprócz tych wszystkich wymienionych jest to jednak przede wszystkim o sile instynktu macierzyńskiego, zarówno tej czystej jak i tej destrukcyjnej. Przecież nie byłoby tej tragedii gdyby nie mocny i nieubłagany biologiczny zew, który nakazał Isabel przywłaszczyć sobie nieswoje dziecko. Co więcej wobec siły tego wewnętrznego imperatywu nie był w stanie nic poradzić Tom, który zdawał sobie sprawę że kolejne nieudane ciąże mogą przyczynić się do całkowitego rozpadu psychicznego jego ukochanej żony. Niesamowita jest scena, gdy Isabel czuje że traci dziecko.. i to jej zwierzęce przerażenie i jego absolutna bezsilność. Tom, mający za sobą traumę wojenną, której mrok omal go nie pochłonął staje w obliczu kolejnego mroku który teraz pochłania jego żonę. Dlatego godząc się na zatrzymanie dziecka tak naprawdę zapobiega innemu nieszczęściu, które być może odebrałoby mu pogrążającą się w depresji żonę. Nie chce już patrzeć na niczyją śmierć…
Ale nie jest w stanie wymazać obrazu innej zrozpaczonej matki, wciąż noszącej w sobie nadzieję, że jej dziecko jakimś cudem ocalało. Nie jest w stanie dłużej być z Isabel szczęśliwy. Nie kosztem innej istoty ludzkiej.
„Światło między oceanami” to film pełen dylematów, znaków zapytania i moralnych rozstajów. Oczywiście te wszystkie wątki lepiej i pełniej wybrzmiewają w książce, w której pojawiają się też wątki poboczne, tłumaczące i uwiarygadniające postawy bohaterów. Jednocześnie film ma coś czego nie ma książka – bohaterów z krwi i kości, twarze których emocje uwiarygadniają ą to czego być może nie zdołał dopowiedzieć reżyser. Trio aktorskie z Fassbingerem na czele spisuje się świetnie, a co więcej gra bez melodramatycznego zadęcia jakie przy tego typu fabule mogłoby zdominować emocje. Bardzo dobry kawałek kina i to nie tylko babskiego.
ASPEKTY TECHNICZNE
Film ma prześliczne kadry, a obraz na dvd bardzo dobrze podkreśla bogactwo zarówno szarości, jak i beżów i szmaragdowych toni oceanów. Światło sączące się przez okna sprawia że kadry toną w pięknej poświacie. Sporo bieli w odcieni kości słoniowej i ecru. Kontrast i ostrość na medal, zwłaszcza że mnóstwo ujęć to zbliżenia i detale.
Dźwiękowo ciekawie. Zachwyca przestrzeń dźwiękowa wyspy: nieustanny, intensywny grzmot fal uderzających o brzeg, pokrzykiwanie mew i szum wiatru. Dobrze słychać życie domu – kroki na drewnianych belkach czy głuchy odgłos jaki obcasy butów wystukują na blaszanych schodach latarni. Świetna, zapadająca w pamięć ścieżka muzyczna z charakterystycznym motywem fortepianowym.
BONUSY
Wydanie typu booklet.
veroika |