SUGAR MAN

Nasza ocena:4
Tytuł oryginalny:Searching for Sugar Man
Gatunek:dokument
Kraj produkcji:Wielka Brytania, Szwecja
Rok produkcji:2012
Czas trwania:86 min.
Kategoria wiekowa:12 lat
Reżyseria:Malik Bendjelloul
Obsada:Sixto Rodriguez, Stephen Sugar Segerman, Craig Bartholomew-Strydom
Dystrybucja:Gutek Film
Medal:niebieski
Opis
Gwiazda, która nie wiedziała że świeci.
Galeria

Trudno w to uwierzyć, ale opowiedziana historia jest prawdziwa. Niewiarygodna historia zapomnianego amerykańskiego barda, którego muzyka staje się sławna w RPA, a on nic o tym nie wie, wydaje się dowcipem z taniej komedii omyłek.

A jednak. Sixto Rodriguez odnalazł się po pół wieku od wydania dwóch płyt, które nie osiągnęły żadnego sukcesu i po tym jak – jak wieść gminna niosła – popełnił samobójstwo strzelając do siebie po nieudanym koncercie. I w takim niebycie artystycznym Rodriguez tkwił aż do odnalezienia go przez dwóch bardzo upartych fanów. Bo owszem miał fanów, ale na drugim krańcu globu, w RPA, gdzie jego piosenki, stanowiły nieformalne hymny walki z apartheidem. Jeśli można pokusić się o porównanie to jego piosenki były tym, czym piosenki Jacka Kaczmarskiego w czasach komunizmu w Polsce. Ci dwaj fani, są oprócz Rodrigueza, prawdziwymi bohaterami tej historii, bo gdyby nie ich determinacja artysta byłby wciąż niepoznana kartą w historii muzyki. Droga, która wiodła ich do znalezienia swego idola nie była łatwa. Próbowali odnaleźć go idąc śladem pieniędzy, które trafiały do firmy fonograficznej. Na próżno… Nikt nie chciał rozmawiać o pieniądzach, a najmniej ci którzy zarabiali. Po nieudanych próbach dali ogłoszenie w internecie i po jakimś czasie do jednego z nich zadzwoniła córka Rodrigueza, z informacją, że ów żyje i ma się dobrze. Wtedy zaczyna się opowieść o Rodriguezie z nim samym w roli głównej. Wtedy kończy się też najbardziej sensacyjny rozdział filmu, którego narrację można przyrównać do prowadzenia śledztwa. Ta cześć bardziej biograficzna nakreśla sylwetkę samego już Rodrigueza, nie zaś jego legendy. I kto wie, czy to nie jest najbardziej intrygujące albowiem Rodriguez zdaje się być człowiekiem z co najmniej innego wymiaru. Duchowego wymiaru. Przypomina kogoś w rodzaju Dersu Uzały z filmu Kurosawy, niezwykle pokornego wobec świata mędrca, który z niesamowitym spokojem przyjmuje to, co mu daje los. Nawet będąc gwiazdą nie walczy, choć pewnie mógłby, o to by ciągnąc zyski ze sprzedaży własnych płyt. Wprost przeciwnie, na jego muzyce zarabia każdy inny, tylko nie on. A nawet jeśli cokolwiek zarabia nic z tego faktu nie wynika dla niego samego: pieniądze rozdaje bliskimi i potrzebującym, a on sam nie wyniósł się nawet z rozwalającego się domku na przedmieściach Detroit. W dodatku cały czas pracuje jako robotnik wykonujący najcięższe i niewdzięczne prace, tak jakby w jego życiu nic się nie zmieniło… Warto zobaczyć ten film, by przekonać się że są na świecie idealiści, którzy nie wymarli i że nie wszystko jest jeszcze na sprzedaż.

ASPEKTY TECHNICZNE

Poza fabularną i dokumentalną bazą, film uatrakcyjniają animowane wstawki, które bywają bardzo kolorowe (sekwencja opuszczania samolotu w Afryce) i mocno odbiegają od materiału wyjściowego. Kontrastują zwłaszcza ze pierwszą sekwencją filmu rozgrywającą się głównie w Detroit, która jest mocno stylizowana po to, by ukazać to miasto jako miejsce ponure i niezbyt przyjazne artystycznym duszom. Detroit to śnieg i ciemność, zakurzone sale knajp i sylwetki ludzkie, oświetlone sztucznym neonowym światłem. Potem kolorystyka się nieco zmienia, gdy akcja filmu przenosi się do RPA. Tu mamy z kolei wstawki dokumentalne, stylizowane na lata 70 ale też autentyczne zdjęcia z tamtych lat o charakterystycznym pomarańczowo-beżowym jakby wypłowiałym kolorycie. Archiwalnych zdjęć i filmików nie wygładzano: są upstrzone śmieciami analogowymi, wśród których najbardziej uciążliwe są rysy i kropy.

Dźwięk dosyć ładnie rozseparowany i nie chodzi tylko o sekwencje muzyczne (koncerty w Afryce), ale też o tło dźwiękowe. Detroit to grzmoty i deszcze, Afryka to gwar, śmiech i muzyka. Najważniejsza jest jednak muzyka Rodrigueza, która wybrzmiewa z tyłów, ładnie odczyszczona i wyraźna z czystym, mocnym wokalem wykonawcy.

BONUSY

Jest materiał zakulisowy typu „Making Of” (30 min) w którym usłyszmy opowieść równie ciekawą, jak sam film o pracy nad nim bardzo młodego szwedzkiego reżysera, Malika Bendjelloula, który poświęcił temu debiutowi 1000 dni swojego życia. To pokaz niezwykłego jak na dzisiejsze czasy uporu, bo Bendjellou zrezygnowawszy z pracy w telewizji, poświecił się całkowicie nie tylko samej realizacji, ale również montażowi, animacji, tworzeniu ścieżki dźwiękowej i większości obróbki materiału. To też opowieść o spotkaniu z Rodriguezem, którego oswajał powoli przekonując, że zależy mu na prawdzie jego postaci i tego filmu o – jak sam mówi: nadziei, talencie i szczęściu. Oprócz tego materiału jest też fragment zapisu koncertu Rodrigueza wykonującego tytułową piosenkę.

veroika

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:4
Obraz:3
Dźwięk:3
Bonusy:2
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.78:1, 16:9
Dźwięk::Dolby Digital 5.1, Dolby Digital Stereo
Ścieżki dźwiękowe::angielska
Napisy::PL
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::6
Bonusy::materiał zakulisowy, teledysk
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.