Wszystkim i wszystkiemu dosłownie: główne bohaterki walczą z niezwykle zróżnicowanym asortymentem drabów – od nazistów i samurajów po Obcych i gigantyczne roboty! Każde kolejne starcie to inny typ rywali i inny gatunek kinowy. Całość to jednak irytująca kakofonia i artystowski bełkot…
A zaczyna się to wszystko zachwycająco – w rytm „Sweet Dreams” oglądamy coś na kształt teledysku wprowadzającego w akcję: po śmierci żony mężczyzna chce zgarnąć majątek, do którego prawo mają jej córki. Mężczyzna – który jest ojczymem głównej bohaterki, Baby Doll – próbuje się więc ich pozbyć. Przez przypadek Baby Doll zabija młodszą siostrę. Teraz już ojczym może ją ubezwłasnowolnić i wysłać do szpitala psychiatrycznego, gdzie poddana zostanie lobotomii (są lata 50. XX wieku). Do tego momentu „Sucker Punch” to istna wizualna perełka! Niestety, potem film stacza się po równi pochyłej. Baby Doll namawia inne pacjentki do wyrwania się z zakładu. Aby było to możliwe, muszą zdobyć pięć przedmiotów, ukrytych w światach stworzonych w głowie nieszczęsnej siostrobójczyni. Wyruszają więc uzbrojone i roznegliżowane dziewczyny, wyglądające jak bohaterki sennego marzenia pedofila, na kolejne akcje i walczą (na przykład bombowcem ze smokiem), i spuszczają łomot (armii cyborgów w pociągu), i uwodzą, i coś bredzą. Fantazja zlewa się ze szpitalną rzeczywistością, jedna na drugą jednak nijak nie wpływa: chaos, chaos i jeszcze raz chaos…
To pierwszy film Zacka Snydera, którego scenariusz sam napisał. Mam nadzieję, że więcej już tego nie zrobi (klęska finansowa tej produkcji była zresztą na tyle spektakularna, że w scenopisarstwo nie pozwolą mu się już pewnie bawić producenci). O ile ekranizacje cudzych tekstów potrafi zmienić w perełki („300”, „Watchmen. Strażnicy”), o tyle przy swoim tekście pogubił się kompletnie. Nie chodzi o różnorodność przedstawionych w filmie światów i niepasujących połączeń gatunkowych – chodzi o to, że dialogi są albo zbyt mętne, albo banalne, postacie papierowe, a podróże do alternatywnych światów są niczym więcej, jak tylko pretekstem do popisywania się efektami, a same w sobie nie pchają akcji do przodu ani nie pogłębiają portretów bohaterów. To wszystko kuglarskie sztuczki, zmontowane razem bez ładu i składu. Szkoda zmarnowanego prologu i paru olśniewających pomysłów scenograficzno-choreograficznych.
Jan
|