Nanette Burstein to dość znana autorka filmów dokumentalnych. Nawet w swym fabularnym debiucie, w gatunku tak mało odkrywczym jak komedia romantyczna, starała się wyjść poza ramy i schematy tego typu produkcji i powiedzieć coś ważnego. Padło na związki na odległość, które z jednej strony obecnie się mnożą (jedziemy tam, gdzie praca), ale z drugiej ich kontynuacja – dzięki samolotom, szybkim autobusom i pociągom (to ostatnie oczywiście nie dotyczy Polski) – jest dziś, przy odrobinie dobrej woli obu stron, jak najbardziej możliwa.
Na pytanie, czy takie związki mają sens, postarano się odpowiedzieć analizując znajomość Garretta i Erin (w tych rolach Justin Long i Drew Barrymore). Poznali się w barze, jego właśnie porzuciła ukochana, ona jest samotna. Spędzili razem noc, udanie kontynuowali znajomość, aż tu nagle okazało się, że ona musi wracać do pracy, na drugi koniec USA… Połączyło ich jednak uczucie na tyle silne, że bez wahania zdecydowali się zostać parą na odległość i odwiedzać się, kiedy tylko będą mogli. Lekkoduszni znajomi Garretta próbują mu oczywiście wybić z głowy taki pomysł, kusząc dziewczynami, których przecież w sąsiedztwie nie brakuje. Chłopak jest jednak uparty… Erin ma natomiast wsparcie w ustatkowanej siostrze, dla której dom i rodzina jest wszystkim.
A dalej jest już wszystko punkt po punkcie, jak w komedii romantycznej być powinno: raz jest dobrze, a raz gorzej, oboje przeżywają wahania, są bliscy zdrady, ale miłość zwycięża każdą przeszkodę. Choć czy aby na pewno? Finałowy happy end wydaje się dość chwilowym rozwiązaniem… W każdym momencie może się okazać, że jednak pokusy na miejscu są zbyt wielkie, że jest szansa na karierę z dala od miejsca zamieszkania ukochanego – przecież skoro tak bardzo się kochają (a jakiejś świetnej pracy żadne z nich wszak nie ma), to dlaczego jeszcze nie mieszkają razem?
Burstein nieźle poprowadziła aktorów, nie potrafiła natomiast zdecydować się do końca na konwencję swej opowieści. Przeplatają się więc tutaj sekwencje niczym z komedyjek dla napalonych nastolatków z delikatnymi, romantycznymi ujęciami rodem z najbardziej stylowych opowieści tego rodzaju. To najpoważniejsze zastrzeżenie do „Stosunków międzymiastowych”, które na tle innych komedii romantycznych wypadają bardzo przyzwoicie.
Jan
|