Bo gdyby mieli, okaże się że życie na ziemi nie jest niczym innym jak czyśćcem, i parafrazując słowa piosenki Edyty Geppert bylibyśmy tu jedynie za karę. Tak już się niestety przyjęło, że w polskich filmach Polacy to albo czereda oderwanych od życia, mieszkających na ostatnich piętrach luksusowych apartamentowców biznesmani albo zgraja smutasów i nieudaczników, którzy – przegrani od początku do końca – snują się po mieście obnosząc swój żal i rozgoryczenie do świata. A gdzie jest środek? Czy doprawdy nikt nie jest w stanie zrobić filmu o kimś normalnym ale ciekawym jak to robił Kieślowski, w którego zdają się być zapatrzeni młodzi debiutanci. Kłopot w tym że bohaterowie Kieślowskiego mówili mało, ale to co mówili, było znaczące. Tu nie ma ani jednego dialogu, który byłby na tyle ważny, by go zapamiętać. W dodatku wydarzenia pod krzyżem, które powinny jakoś spajać te historie, nijak ich nie łączą. Są symbolicznym pretekstem, ale jakoś dziwnie odartym ze znaczenia. Jeśli by chcieć znaleźć jakiś jaśniejszy punkt to najbardziej ze wszystkich historii zaintrygowuje ta z kobietą bez tożsamości, trudno nie dociekać czemu życie tej eleganckiej kobiety nagle rozsypuje się w proch… Najbardziej poruszająca… ta z pedofilem uwikłanym w życie bez nadziei, który odrobinę ciepła musi kupować od kogoś jeszcze bardziej bezbronnego niż on.
ASPEKTY TECHNICZNE
Dźwięk z dynamicznym „miastowym” tłem pełnym odgłosów życia miasta: silników samochodów, klaksonów, sygnałów karetek i gwaru demonstracji pod krzyżem. Dialogi dobrze nagrane, nie są zagłuszane muzyką: dziwną, mocno odrealnioną, punktowo podkreślającą akcję filmu.
Obraz ponury, z monochromatyczna kolorystyką utrzymaną w zieleniach, szarościach i brązach. Tak naprawdę nie ma w nich żywych barw, a ponieważ akcja dzieje się głównie w nocy więc i nie rozświetla ich światło słoneczne. Kontrast opłakany, nawet drugi plan chwilami jest niewidoczny, gubią się szczegóły, a kontury zacierają w jednolitej magmie kolorystycznej.
BONUSY
Dodatki stosunkowo bogate: zwiastuny, teasery, dwa teledyski, fotosy, galeria plakatów. Najbardziej rozbudowanym dodatkiem jest „Making Off” (28 min), w którym każdy z sześciu debiutujących w jednym filmie reżyserów ma swoje pięć minut na opowiedzenie o swojej historii. Przyglądniemy się przez moment każdemu z nich oraz podejrzymy styl ich pracy; usłyszymy też jaki był zamysł historii (co w kilku przypadkach wcale nie jest takie oczywiste). Najciekawszy wątek dotyczy opowiadania o pedofilu, w którym młody aktor grający ofiarę przyznaje, że nie był pewien czy chce zagrać taką rolę. Wszyscy reżyserzy podkreślali że pomysł na wspólny debiut był strzałem w dziesiątkę, bo w towarzystwie innych debiutantów czuli się pewniej.
veroika
|