Nie bez powodu takie właśnie określenie, zaczerpnięte z popularnego programu kulinarnego stacji TVN, pasuje do obrazu Fatiha Akina najbardziej. Kiedy bowiem główny bohater, Grek Zinos, zaniedbuje swoją restaurację „Soul Kitchen” w Hamburgu – a powodów ku temu ma mnóstwo! – pozostawieni sami sobie pracownicy idą na całość i… hulaj dusza! Kucharz nareszcie może przyrządzać ulubione dania, DJ wciąga klientów w wir tańca, a awangardowi artyści w ramach prób wyśpiewują, co im w duszy gra. No i koniec końcem, tak nieortodoksyjny przybytek staje się w Hamburgu bardzo modny i kasowy.
Poza intrygą najważniejszym daniem serwowanym przez Akina („Głową w mur”, „Na krawędzi nieba”, dokument „Życie jest muzyką”) jest muzyka. Jest jej w filmie mnóstwo, a bezbłędnie dobrany soundtrack idealnie ilustruje to, co dzieje się na ekranie. „Soul Kitchen” jest wszak pogodną komedią, choć nie bez poważniejszych treści. Film opowiada o ludziach należących do marginesu porządnego niemieckiego społeczeństwa (Zinos nie płaci podatków) i nie bardzo radzących sobie ze społecznymi konwencjami (turecki kucharz wylatuje z poprzedniej pracy za pyskowanie), na szczęście z pozytywnym przesłaniem, mówiącym o tym, że jeśli robi się coś z prawdziwą pasją (jak kucharz), to wystarczy, aby znaleźć w życiu właściwe miejsce. Nawet jeśli jest to życie w obcym kulturowo społeczeństwie.
ren |