Smerfy w Nowym Jorku.
Postawmy sprawę jasno – dzieciom ten film może się spodobać. Jest kolorowy, momentami zabawny (w sposób wymuszony, ale jednak), w trójwymiarze. Ponadto dzieci mogą nie znać animowanej wersji. Dorosłym raczej się nie spodoba. Nie chodzi już o to, że scenariusz jest pisany na kolanie i złożony z najbardziej ogranych schematów kina familijnego – smerfy w Nowym Jorku są nie na swoim miejscu i to się czuje. Nie ma także w filmie charakterystycznego klimatu bajeczek z animowanej serii wyprodukowanej w wytwórni Hanna-Barbera (powstało 256 odcinków!). Wygląd smerfów (zwłaszcza Smerfetki i Papy Smerfa) także pozostawia wiele do życzenia…
Fabuła jest prościutka i głupiutka – smerfy uciekając przed Gargamelem przedostają się przez tajemny portal do… Central Park! Gargamel i Klakier wskakują tam za nimi, by kontynuować pościg po ulicach Nowego Jorku. Jest jeszcze poczciwa parka, która opiekuje się zagubionymi niebieskimi maleństwami w NY. Dalej mamy ucieczki, miejską dżunglę, trochę czarów i jakieś echa „Alvina i wiewiórek” (który to film „Smerfy” jako całość bardzo przypominają, ale są zrobione z mniejszym polotem). Szczerze mówiąc, widziałem smerfniejsze bajeczki.
Jan