Rozgrywająca się między Nowym Jorkiem a daleką północą Norwegii, „Słoneczna noc” podąża za amerykańską malarką Frances (Jenny Slate) i emigrantem Yashą (Alex Sharp) - nieprawdopodobną parą, którą los prowadzi na krąg podbiegunowy. Frances przybyła, aby odnaleźć swą malarską drogę, podczas gdy Yasha przyjechał pochować swojego ojca w krainie Wikingów. Razem, pod słońcem, które nigdy nie zachodzi, żegnają się z przeszłością i odkrywają przyszłość oraz rodzinę, o której nie wiedzieli.
Skromny acz pełen wdzięku film o poszukiwaniu drogi życiowej przez młodziutką żydowską malarkę, która bezskuteczne usiłuje przekonać do siebie krytyków sztuki. Remedium na twórczą frustrację jak i rozwód rodziców jest wyjazd na daleką północ Norwegii, o której właściwie nic nie wie. I do człowieka o którym nic nie wie, a którym jest norweski malarz usiłujący swą artystycznie pomalowaną stodołą znaleźć się w przewodnikach turystycznych. W tym właśnie wyzwaniu ma mu pomóc bohaterka, która dość szybko odnajduje miejsce w galerii dziwaków zamieszkujących tę nieprzyjazną ziemię, bez ustanku z racji Dnia Polarnego oświetloną słońcem. Należą do niej miłośnicy wikingów pochodzący z różnych miejsc na świecie, uważający się za ich awatary członków społeczności które już nie ma; malarz-milczek, wyjątkowo drażliwy na punkcie swej pracy, mającej znamiona misji, czy wreszcie chadzający w pogrzebowym garniturze młody mężczyzna, który przyjeżdża, by pochować swego ojca wg wikińskiej modły. Wśród tej gromady dziwaków, samotności i pod wpływem przyrody, która zdaje się wchodzić do jej życia z butami (a właściwie racicami!) nie wiedzieć kiedy w dziewczynie dokonuje się powoli przemiana z osoby, która dużo mówiła mało słuchała i wiele oczekiwała zmienia się w osobę, która potrafi milczeć, obserwować i docenia to, co jej się akurat w tym momencie przydarza - świetny jest wątek jej muzy, którą znajduje na zapleczu sklepu samoobsługowego!
Grająca Francis, Jenny Slate, to bardzo ciekawa aktorka o niebanalnej i nieoczywistej urodzie, taka dziewczęca, a jednocześnie bardzo kobieca w swej wrażliwości. Inna ciekawa kobieca rola to epizodyczna rólka Gillian Anderson w roli żony zmarłego piekarza, która przyjeżdża by towarzyszyć synowi w pogrzebie. To aktorski majstersztyk, bo to rola epizodyczna a jednak bardzo wiele mówiąca. „Słoneczna noc” to film bardzo pogodny i ciekawy bardzo introspekcyjny, nie pozbawiony wdzięku, która ogląda się z dużą przyjemnością.
|