Dwaj zblazowani gliniarze, nie stroniący od nielegalnego dorabiania na boku: Jim Stone i David Waters pracują w policyjnym biurze ewidencji dowodów w Los Angeles. Pewnego dnia Stone słyszy opowieść o handlarzu heroiną, który w wyłożył rekordową sumę na kaucje za swojego dilera. Gliniarze postanawiają dowiedzieć się, gdzie gangster trzyma swoje pieniądze i dyskretnie go okraść.
Z tego filmu po tygodniu pamięta się głównie aktorów i...wiertła. I już tłumacze dlaczego otóż przez dłuższy moment ma się wrażenie że realizacja tego filmu twórcy oddają hołd jakiejś grupie zawodowej: ślusarzy czy tokarzy, bo to ich narzędzia pracy przez dłuższy czas zawłaszczają ekran i a ich sposób użycia wypełnia akcję niedługiego na szczęście filmu.
Miło mi za to stwierdzić że tym razem nie musze pastwić się nad poziomem gry Nicolas Cage’a, który niektórymi spośród ostatnich filmów sięga aktorskiego dna. „Skarbiec” jest miłym wyjątkiem. Wąsaty, nieco podtatusiały Cage gra neurotycznego gliniarza, który nie może przejść do porządku dziennego nad frustracją, która ogarnia go na myśl o policyjnej, groszowej emeryturze. Jest mocno wahającym się w nastroju facetem ,który potrafi być ujmująco naiwnym, wręcz przygłupawym pechowcem, by w następnej sekundzie bez mrugnięcia okiem potrafi kogoś zabić. Dzielnie sekunduje mu Elijah Wood, który próbuje zostawić w końcu za sobą wizerunek Hobbita, a który tutaj gra nie pozbawionego wyższych uczuć desperata. Ten duet chwilami gra w nucie komediowej, by za chwilę wygrać cały dramatyzm sytuacji w jaką się wplątali. „Skarbiec” to dziwny film i choć napięcie w środku mocno siada to warto wyrwać dla finału.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz z dobrym kontrastem i ostrością, co pozwala na dostrzeżenie w mroku (a takie sceny w nim przeważają) szczegółów. Kolory stonowane , chłodne oscylują wokół czerni, szarości i granatów.
Dźwięk – by tak rzec – warsztatowy. Sporo intensywnych i dynamicznych odgłosów wiercenia stukania, przycinania itp.
BONUSY
Zwiastuny i książeczka.
veroika
|