Sheryl Crow to artystka, która rozpoczęła karierę jeszcze jako dziewczyna śpiewająca w chórkach Foreigner i Dona Henleya. Teraz, gdy muzycy, u których praktykowała, odsunęli się w cień, ona sama rozkwita i robi karierę.
Amerykański koncert zamieszczony na płycie „C’Mon America 2003” to wizytówka artystki, która mimo że przekroczyła już czterdziestkę, nadal wygląda atrakcyjnie, szczególnie gdy eksponuje swoje wysportowane ciało. Sylwetki mogą jej pozazdrościć nie tylko rówieśniczki.
Na repertuar koncertu złożyły się utwory z całej kariery. Występ rozpoczyna „Steve McQueen”, potem mamy kolejno: „There Goes The Neighborhood”, „Riverwide”, przebojowy „My Favorite Mistake”, „Strong Mistake”, kolejny przebój w postaci „The First Cut Is The Deepest”, „Strong Enough”, „Leaving Las Vegas”, „All I Wanna Do” i „Everyday Is A Winding Road”. Koncert ma wyrównany poziom. Przeważają spokojne rockowo-popowe kawałki, w których Crow oprócz śpiewania i akompaniowania sobie na gitarze akustycznej gra na gitarze elektrycznej. I patrząc na nią, trzeba przyznać, że mimo lat artystka jest wybornie wystylizowana i jest na czym oko zawiesić. Opalona, ubrana w obcisłe skórzane spodnie i kusą kamizelkę wije się na scenie niezwykle powabnie i lepiej niż niejedna nastolatka.
Gdy przychodzi czas bisów, Sheryl Crow wychodzi na scenę i dostajemy autentyczny rockandrollowy czad w postaci przeróbki „Rock And Roll” Led Zeppelin. Sheryl paradująca w rękawach z długimi frędzlami wprowadza w koncert hipisowski charakter. Utwór w wersji piosenkarki ma jej charakterystyczny styl. I tylko brak takiego czadu, jaki towarzyszy wykonywaniu tego coveru, podczas całego koncertu.
Duże brawa za zdjęcie na okładce.
ASPEKTY TECHNICZNE
Wydanie DVD przeciętne, ponieważ niczego nie dostajemy w dodatkach. Jedyną okazją, żeby artystkę zobaczyć poza sceną, są migawki ukazujące ją spacerującą swobodnie przed koncertem. Obraz ma proporcje 1.77:1, ale niestety nie wyświetla się anamorficznie (letterbox). Dla nadania mu proporcji pełnego 16:9 należy skorzystać w telewizorze z opcji „Zbliżenie”. Ostrość i czytelność obrazu są pozytywne. Twórcy oprócz zmiękczeń obrazu nadających mu efektowny „glamour” zastosowali dzielenie ekranu na parę części (zapożyczone z „Woodstock” Michaela Wadleigha) i efekt lustrzanego odbicia.
Ścieżka dźwiękowa w 5.1 ma lekko zmiękczone brzmienie eksponujące z przodu głos wokalistki. Przydałaby mu się większa dynamika z selektywniej i wyraziściej zaakcentowanymi partiami instrumentalnymi.
BONUSY
W tej edycji brak takowych.
Marcin Kaniak
|