Początkowo "Serena" wydawała się mieć dużo atutów i dużo obiecywała: świetna, nagradzana reżyserka („Wesele w Sorrento”), para utalentowanych i modnych wykonawców ("Poradnik pozytywnego myślenia"), atrakcyjny, miłosny temat, malownicza sceneria, fabuła osadzona w jednym z najciekawszych okresów w historii USA z wielkim kryzysem w tle. Oprócz tego – akcja na podstawie bestsellera Rona Rasha, z rewelacyjnymi recenzjami w New York Timesie. Coś poszło jednak nie tak. Poprowadzona z epickim rozmachem opowieść o historii prefeministki, zwłaszcza w końcówce, odchodzi od swych pierwotnych założeń. Ewolucja bohaterki zmierza w nieco innym kierunku i w sumie bronią się tu tylko piękne, utrzymane w jesiennej kolorystyce zdjęcia, a raczej wygląd filmu - dekoracje, kostiumy etc. Obraz Bier długo "półkował" i nie mógł doczekać się premiery w Stanach. Przełom lat 20. i 30. XX wieku, czas kryzysu gospodarczego w USA. Obraz ukazuje losy pięknej, przedsiębiorczej pary – George i Serena Pamberton, którzy rozwijają imperium składów drewna. Serena, dzięki swojej zaradności i kierowniczym umiejętnościom, może dorównać każdemu mężczyźnie w zarządzaniu posiadłością i majątkiem. Wspólnie z mężem stanowią znakomity duet, któremu nic nie jest w stanie przeszkodzić w realizacji wspólnych planów i ambicji. Kiedy na wskutek nieszczęśliwego wypadku Serena traci dziecko i staje się bezpłodna wpada w chorobę psychiczną. Ma obsesję na punkcie byłej kochanki męża, która wychowuje jego syna, z racji jej bezpłodności, jedynego spadkobiercy George’a. Kobieta nie zamierza pogodzić się z takim stanem rzeczy. Jej mąż z kolei nie może pogodzić się z tym, że może stracić ziemię na wskutek knowań jego własnego księgowego nie mogącego się pogodzić z menadżerskimi zapędami Sereny.
Pembertonowie na początku przypominają Bonnie i Clyde’a, wspólnie stawiających czoło wrogiemu światu, ale w finale bliżej im do Makbeta i jego żony, sączącej do ucha męża truciznę, połączonych winą i staczających się na dno. Jednak w miarę rozwoju akcji tracimy poczucie, o czym jest film. Czy o chorobliwym poszukiwaniu szczęścia, zazdrości, namiętnej miłości czy też może jest analizą psychologiczną głównej bohaterki. „Serenę” początkowo ogląda się dobrze, jest to niewątpliwie zasługa Bier, która prowadzi opowieść z epickim rozmachem. Jednak końcówka filmu staje się niestety serią niedorzecznych, kiepsko zmontowanych scen zmierzających w stronę thrillera.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz jest konsekwentnie utrzymywany w dosyć monochromatycznych barwach. Dominują kolory Ziemi: brudne szarości, zgaszone zielenie i matowe brązy. Piękne zdjęcia lasów Karoliny Północnej to fale zieleni, oranżów i żółci. Koloryt twarzy bohaterów blady, twarze są różowawe, blade lub wręcz sinawe. Na dobrą sprawę, co intencjonalne, pełne słońce pojawia się dopiero pod koniec filmu.
Bardzo dobre uprzestrzennienie dźwięków, pomimo tego że akcja toczy się w latach 30. jest chwilami tak intensywnie jak w filmach dziejących się we współczesności. Odgłosy rąbania drzewa, regularny stuk wielu siekier wbijanych w drewno, basowy trzask walących się pni są dynamiczne i wyraziste. Ostatnie, akcyjne dogłosy - szamotanina walczących w pociągu, huk płonącego domu, czy atak rysia – są też dobrze zawieszone w przestrzeni. Lekko szemrze tło.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
veroika
|