Przed rozpoczęciem oglądania trzeba odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: czy chcę obejrzeć trzymający w napięciu, oryginalny i ciekawy obraz, czy też chcę poczuć, co naprawdę znaczy kino 3D, w takiej bowiem technice film został nakręcony. Jeśli skłaniasz się ku pierwszej części, porzuć nadzieję – niczego oryginalnego tutaj nie znajdziesz… Jeśli ku drugiej – efekty wgniotą cię, choć brak tu eksplozji, pogoni czy biegających potworów, w fotel!
Wyprodukowany przez Jamesa Camerona film jest w sumie skromnym przygodowym akcyjniakiem, w którym pojawia się raptem kilku aktorów. Został jednak nakręcony od razu w 3D, a nie przekonwertowany na ten format. Różnicę widać w każdej scenie, prawdziwie trójwymiarowej, przestrzennej, osaczającej odbiorcę. Bohaterami „Sanctum” jest grupka śmiałków wyruszających zbadać nieodkryty jeszcze do końca ciąg olbrzymich jaskiń. Burza tropikalna bardzo komplikuje im życie – wyjście zostaje zawalone, suną na nich masy wody… Doświadczony speleolog Frank McGuire, jego nastoletni syn Josh i kilku innych badaczy muszą teraz przemierzać podziemne korytarze, by znaleźć inne wyjście na powierzchnię. Po drodze czyhają oczywiście na nich różne niebezpieczeństwa: zalane chodniki, strome ściany, osuwiska…
Opis treści nie zajmie wiele miejsca – ot, opowieść o poświęceniu, wyprawie, w której co jakiś czas ubywa nam kolejny pechowiec. Niejednoznaczny, egoistyczny Frank wprowadza czasem trochę zamętu i bywa nieprzewidywalny, ale to za mało, by gryźć paznokcie z nerwów: w połowie już mniej więcej wiadomo, kto dożyje do finału, a kogo pochłonie jaskinia. Nie dajmy się zwieść napisom początkowym, głoszącym, że to historia oparta na faktach – owszem, pomysł na film zaczerpnięto z historii uwięzienia pod ziemią ekspedycji Andrew Wighta (był współscenarzystą „Sanctum”) w 1988 roku w jednej z australijskich jaskiń, ale tam akcja ratunkowa poszła gładziutko i nikt nie zginął, tutaj zaś trup ściele się gęsto…
Zdjęć nie kręcono w prawdziwych jaskiniach (nakręcono w nich tylko wstawki, które wmontowano w materiał z aktorami), ale scenografia jest wykonana perfekcyjnie! Jaskinie „zbudowano” w jednym z największych na świecie zbiorników służących filmowcom, Village Roadshow Studios w Australii, na potrzeby filmu powstał także 14-metrowy wodospad wśród podziemnych stromych skał!
ASPEKTY TECHNICZNE
Jest i na co patrzeć, i czego posłuchać. Obraz jest mocno skontrastowany, więc w ujęciach panoramicznych kolejne dyskretnie oświetlone światłem z czołówek lub prowizorycznych pochodni warstwy jaskini widać doskonale. Podobnie jak fakturę ostrych jak brzytwy krawędzi skał, obłe powierzchnie piaskowca czy wilgotne, szorstkie połacie lśniących skał obmywanych wodą. Ostrość świetna – zwłaszcza w ujęciach z pierwszych podwodnych eksploracji jaskini widać każdy wodny pyłek i śmieć. Genialne kolory. Pierwszy oszałamiający lot helikopterem nad buchającymi zielonością lasami Nowej Gwinei przyprawia o kolorystyczny zawrót głowy. Potem jaskrawe kolory to głównie czerwone, żółte i zielone stroje i wyposażenie speleologów. Sama jaskinia zmienia kolory niczym w kalejdoskopie, ale są one raczej stonowane i ograniczone do niebieskości, szarości czy zieleni, ale z drugiej strony są też piaskowe oranże. Oczywiście czerń, jak to w takim miejscu, piekielnie głęboka.
Bębenki uszne nam raczej nie odpoczną, bo dźwięk przyczynia się do tworzenia wrażenia klaustrofobii. Może jeszcze nie w scenach początkowych, gdy w lesie tropikalnym odzywają się poszczególne nawoływania tubylców i uderza nas łoskot łopat helikoptera, którym podróżuje trójka bohaterów, ale po ich zejściu do jaskini zaczyna się wtapianie nas w fotel. A to bulgoczą bańki powietrza, a to szaleją wściekłe wodne wiry, a to niosą się echem grzmoty w czasie cyklonu. Subwoofer pracuje intensywnie podbijając basami owe sceny podwodne i „katastroficzne”, bo w ulewa jaskini to jak tsunami na lądzie. Fajnie słychać syk oddycharek, stłumione przez wodę pomruki nurków czy ich przyspieszony oddech. Pięknie, iście sakralnie (w końcu sanctum zobowiązuje), brzmią męskie wokalizy w kilku momentach filmu.
BONUSY
Jest reportaż z planu (15 min), który wyjątkowo polecamy, gdyż odsłania kulisy realizacji bardzo trudnych przecież zdjęć, podwodnych i podziemnych. Widać w przyspieszonym tempie, jak budowano scenografię i jak realizowano sceny w wąskich tunelach czy te na sporej wysokości. Są dwa krótkie wywiady z reżyserem mówiącym o specyfice obrazu 3D i z Jamesem Cameronem, koncentrującym się na tym, że nowa technika jest idealna nie do obrazów w stylu „Avatar”, gdzie jest masa szerokich panoram, ale właśnie do tego rodzaju filmów z zamkniętą, przestrzenną głębią. W sekcji dodatków nie zabrakło oczywiście zwiastunów.
Jan / veroika
Premiera DVD: 4.08.2011 |