Allan jest wybitnym naukowcem, specem od robotyki. Po wielu staraniach udało mu się skonstruować znakomitego robota, który przyda się w trudnych akcjach ratowniczych. Takie przynajmniej nadzieje żywi twórca. Allan odkrywa jednak, że armia wcale nie zamierza jego dzieła wykorzystywać do tak zbożnych celów – po przeróbkach ma stać się wyposażeniem wojskowym… Mężczyzna ustawia swemu dzieło odpowiedni tryb ucieczkowy i pozwala mu zniknąć. Maszynę znajduje 11-letni Bobby, który nadaje robotowi imię Cody i zaprzyjaźnia się z nim. Niestety, korporacja, w której powstał Cody, współpracuje z armią i namierza uciekiniera. Wkrótce zostaje porwana matka chłopca, a ten, wspólnie z robotem, wyrusza, aby ją odbić z rąk porywaczy.
Robosapien to przypominający zabawkę robot humanoidalny produkowany od 2004 roku przez firmę Wow Wee. Ma 67 funkcji – może między innymi chodzić, tańczyć, podnosić różne przedmioty. To właśnie on stał się inspiracją dla twórców filmu (co nietrudno zgadnąć po tytule…). Robot wygląda sympatycznie i taki też film o nim powstał, tym bardziej że reżyser Sean McNamara pracował wcześniej przy realizacji programów dla dzieci i poza te ramy wyraźnie nie chciał wychodzić. Jego „Robosapien” jest więc familijną historyjką o przyjaźni chłopca i robota, którzy wspólnymi siłami doprowadzają do ukarania Złych Ludzi z Korporacji. Banalne to i niezbyt wymyślne (a że z robotem można nakręcić przedni film, pokazali niedawno autorzy dzieła „Robot i Frank”), a i efekty nie powalają na kolana. Wydaje się, że tym razem twórcy poszli na łatwiznę, licząc, że sam widok słodkiej, wielkookiej maszyny załatwi sprawę…
ASPEKTY TECHNICZNE
Wizualnie obraz sprawia wiele radości. Naturalne kolory są ładnie, choć nieprzesadnie nasycone. Codzienność jest ukazana w ciepłych barwach, zieleń jest świeża, błękit jasny od rozświetlających go promieni słońca, inne kolory są nasycone i ocieplone. Wrażenie robi odnowiony przez Cody’ego dom, który z szarej nory zostaje ocieplony pastelami pomarańczy, żółci, błękitów i fioletów. Zupełnie inną kolorystykę mają sceny w fabryce robotów, gdzie króluje szarość, czerń i agresywna czerwień ich oczu. Ostrość przeciętna. Zdarzają się błędy transferu w postaci falowania krawędzi na elementach kratek.
Film zdecydowanie lepiej z racji odgłosów wypada w oryginalnej ścieżce dźwiękowej, a przestrzenność najbardziej daje o sobie znać w scenach walki w fabryce, porządkach stolarskich w domu oraz po przebudzeniu Codyego gdy ten demoluje z rozpędu pokój Bobby’ego. Wydawane przez Cody’ego odgłosy to metaliczne piski i zgrzytania dochodzące z kanału centralnego. Sympatyczna muzyczka dopełnia całości.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika |