Jeden z najprostszych chyba w ostatnim czasie akcyjniaków science fiction – fabuła jest tutaj prosta jak drut: oto pozostawiony na pozbawionej rzekomo życia planecie Riddick odkrywa, jak zdobywać pożywienie, pokonuje czające się wokół potwory, oswaja cos w rodzaju kosmicznego psa, a potem musi stawić czoła grupce polujących na niego łowców nagród. I to wszystko (no, jest jeszcze kilka wstawek z przeszłości, wyjaśniających, w jaki sposób Riddick trafił na planetę). O dziwo jednak, ta nadzwyczajna przejrzystość (plus jednowymiarowość wszystkich bohaterów) sprawdza się bardzo dobrze, o ile oczywiście nie mamy oczekiwań sięgających produkcji typu „Solaris”.
Wiadomo, kto jest kim, czego się po kim spodziewać (każdy bohater to stereotypowa postać z kina akcji; weteran, żółtodziób, uznający tylko siłę mięśniak), tytułowy bohater nie kombinuje, tylko eliminuje, ma proste zasady i do nich się stosuje, co pewien czas rzucając jednozdaniowe ironiczne hasełka w kierunku wrogów. Takie filmy kręciło się w latach 80… Technicznie, jak na dzisiejsze standardy, „Riddick” też zbliża się raczej do dawnych produkcji: wszystko jest trochę umowne i kiczowate, choć specjalnie sztucznością i animacją komputerową w oczy nie kłuje. To oczywiście w pewien sposób kontynuacja „Pitch Black” i „Kronik Riddicka”, ale jeśli ktoś poprzednich części nie zna, bez trudu odnajdzie się w najnowszym dziele Davida Twohy’ego. Porządne kino dla miłośników ekranowych twardzieli, którzy choć mają wielkie serducha (relacje Riddicka z psiskiem), to potrafią z każdego wroga zrobić miazgę.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz perfekcyjny jak i dźwięk – każda krawędź ma idealną ostrość, każdy kadr świetny kontrast, z widocznością uwzględniającą najmniejsze szczegóły dalekich planów. W filmie sporo ruchu, ale obraz jest stabilny i nic się nie zaciera. Kolorystyka dosyć konsekwentna. Sporo połyskliwego złota, słonecznych scen pełnych ciepłych oranżów i jasnych sjen. Głęboka czerń tworzy dobry kontrast. Zupełnie inny koloryt mają reminiscencje przedstawiające Riddicka jako władcę – pełne mrocznych granatów , szarości i błękitów. Brak jakichkolwiek usterek transferu.
Subwoofer nieźle się napoci. W filmie bez przerwy coś grzmi basem, z hukiem pęka skała targnięta wybuchem, odłamki zlatują z hałasem w dół, lądują statki z najemnikami a podwozia uderzają z impetem o podłoże. Efekty surround są równie dobre jak te z subwoofera. Wszystkim te przeraźliwe ptasie wrzaski, ujadanie psów-szakali, burza przewalając się w oddali, strzały snajperskie czy atak wodnych potworów na bazę z ich biciem maskami o blachę , gwizdami i rykiem to atrakcje, których lepiej nie fundować sąsiadom po 22.00. Bardzo klimatycznie wypadła scena w jaskini w której pisk nietoperzy, kapanie wody i dalekie echa wypełniają przestrzeń stanowiąc ciekawy kontrapunkt akcyjnych odgłosów.
BONUSY
Oj sporo tego! Jest aż sześć dosyć ciekawych materiałów. Pierwszy Najemnicy (10 min.) koncentruje się na filmowych towarzyszach/antagonistach Riddicka. Mowa o poszczególnych postaciach ich charakterach oraz elementach stroju i wyglądu, które miały odróżniać ich od reszty. I tak Katee Sackhoff (Dahl) zachwyca się swoim strojem, tak naprawdę gorsetem ortopedycznym, który wydatnie powiększył jej rozmiar biustu zaś Dave Bautista grający Diaza zwierza się, że gdy startował do tej roli wydał majątek na zrobienie warkoczyków na brodzie i modlił się, by ten image się spodobał. Ciekawa sprawa ma się z Keri Hilton, która tak się spodobała na castingu do roli Dahl, że specjalnie dla niej napisano scenkę, w której wprawdzie ginie, ale jakże widowiskowo!
Drugi materiał to Ręką reżysera (5 min) to wytłumaczenie koncepcji powstania trzeciej części trylogii a myśl o jego realizacji została niemalże wymuszona determinacją fanów udzielających się na Facebooku. By powstał jako produkcja niezależna, w której wiele ostrych dialogów oraz przemocy zdecydowano o mniejszym budżecie ale większej niezależności.
Trzeci materiał to tak naprawdę największa gratka jeśli chodzi o dodatki: Riddick osaczony (5 min.) to ukazująca bohatera walczącego z Nekromongerami, scena która nie weszła do filmu, a zrealizowana w formie komiksu/scenopisu obrazkowego.
Świat Riddicka (10 min.) to z kolei materiał koncertujący się na wizji reżysera Davida Twohy’ego, opowiadającego o astronomicznych inspiracjach Riddicka: o Brązowym Karle, gwieździe wielkości naszego Jowisza, na którym toczy się akcja filmu. Zobaczymy gdzie naprawdę realizowano zdjęcia, co ciekawe, bo film kręcony był w całości w starej stacji kolejowej w Montrealu, którą pokryto przestrzeniami złoconych folii, dających charakterystyczną bursztynową poświatę. Skaliste pustkowie Bisty w Meksyku stało się inspiracją jeśli chodzi o wygląd planety, ale ponieważ był to obszar chroniony więc można było jedynie obfotografować ją tak, by udawała prawdziwy plan. Zabawnie animowano filmowe szakale, jako że grały je dobermany, którym przyklejano znaczniki, by potem „obrobić” je w technice motion capture.
Technika w Riddicku (10 min) dopowiada jak filmowano poszczególne obiekty i urządzenia: latające skutery zwane wieprzami oraz statek kosmiczny zrobiony ze sklejki i stali udający zresztą… dwa statki kosmiczne.
No i ostatni oprócz zwiastunów bonus czyli Vin jako Riddick (8 min), w którym Vin Diesel, dla którego była to pierwsza duża rola, opowiada o swojej bardzo emocjonalnej relacji z tym bohaterem, a raczej antybohaterem, jako że do pozytywnego mu daleko. To, że Diesel jest nie tylko aktorem, ale i producentem oraz scenarzystą filmu sprawiło, że jako odpowiedzialny za dalszą część powstania tej historii prawie zastawił własny dom by mogło dojść do jej realizacji. To musi być miłość!
Jan/veroika |