Nie spodziewajmy się w filmie Roberta Redforda efektownych pościgów samochodowych i twardzieli prujących do siebie seriami z dwóch metrów z wyskoku – spodziewajmy się rozwiązań rodem z kina akcji i filmów szpiegowskich z lat 70. Wszystko toczy się wolno, ale scenariusz jest bardzo konsekwentny, bohaterowie to ludzie z krwi i kości, a nie komiksowi superbohaterowie. To kino z klasą, w starym stylu (reżyser ma już wszak 77 lat!), dla młodszej części widowni pewnie nudne i zramolałe, dla koneserów może nie perełka, bo też arcydzieło to nie jest, ale kawał solidnej roboty.
Bohaterem jest niejaki Nick Sloan, który w latach swej młodości był aktywistą młodzieżowej organizacji Weather Underground stojącej w opozycji do rządu. Jej działacze nie ograniczali się do protestów – aby zdobyć pieniądze na działalność okradali na przykład banki. Podczas jednego z napadów zginął człowiek, za winnego uznano Sloana. Ten jednak zniknął bez śladu… Jak się okazało przyjął nową tożsamość i jako Jim Grant został adwokatem. Mieszka w ładnym domu, samotnie wychowuje córkę, wiedzie spokojne życie. Pewnego dnia jednak reporter miejscowej gazety wpada na trop dalszych losów Nicka Sloana i zaczyna prywatne śledztwo. O wszystkim dowiaduje się FBI: Sloan wciąż figuruje w aktach jako terrorysta oskarżony o zabójstwo i działalność antypaństwową…
To wszystko rozgrywa się dosyć szybko, reszta filmu ilustruje już ucieczkę Sloana/Granta tropionego przez agentów i policję, odwiedzającego dawnych towarzyszy, dbającego o zapewnienie bezpieczeństwa córce. Główny bohater działa wolno, ale z rozmysłem, prostymi, choć sprytnymi zagraniami wymykając się z łap ścigających. Chwile napięcia i szybsza akcja, potem odpoczynek, zwolnienie tempa – tak toczy się „Reguła milczenia”. To porządne kino (dwie pomniejsze nagrody na MFF w Wenecji), choć bardzo „niedzisiejsze” (mimo wielu gwiazd w obsadzie film nie trafił w wielu krajach do kin, Polska nie była tu wyjątkiem) – miła odmiana po rozbuchanych i udziwnionych technicznie akcyjniakach seryjnie produkowanych za oceanem.
Jan
|