QUEEN: LIVE AT WEMBLEY STADIUM 1986 (25TH ANNIVERSARY EDITION)

Nasza ocena:6Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny: Live At Wembley Stadium 1986 (25th Anniversary Edition) (2011)
Gatunek:koncert, rock
Kraj produkcji:Wielka Brytania
Rok produkcji:1996
Czas trwania:110 min
Kategoria wiekowa:b.o.
Reżyseria:Gavin Taylor
Obsada:Freddie Mercury, Brian May, Roger Taylor, John Deacon
Dystrybucja:Universal Music Group
Opis
Łabędzi śpiew.
Galeria

Powoli, acz sukcesywnie na płytach DVD ukazują się wreszcie prawie wszystkie najważniejsze koncerty Queen niegdyś wydane na kasetach VHS. W kolejce jeszcze czeka podwójny, retrospektywny materiał dokumentalny „Magic Years”, koncert z Węgier „Live In Budapest”, przekrój z koncertowych wojaży po świecie z lat 1973–1984 „Rare Live: A Concert Through Time And Space”, brazylijski „Live In Rio”. Dostępne jest za to słynne „Rock Montreal & Live Aid”, zestaw klipów „Greatest Hits Vol. 1 & 2”, recenzowane „Live At Wembley Stadium” oraz „Queen On Fire. Live At The Bowl”. Bardzo obszerne i wyczerpujące wydawnictwa. Niestety, ale klipy do „Innuendo” nadal nie są dostępne na DVD.

„Queen: Live at Wembley Stadium 1986 (25th Anniversary Edition)” to już druga edycja DVD ze słynnym koncertem Królowej. Poprzednia wyszła w 2003 roku. Płyta w USA aż pięciokrotnie pokryła się platyną, a w Wielkiej Brytanii czterokrotnie. Ponieważ cały katalog Queen przejął Universal, na wznowionej edycji DVD zamieszczono dwa koncerty z Wembley. Pierwsza płyta to kanoniczny, sobotni koncert Queen z 12 lipca, druga to wygrzebany z archiwum zespołu koncert piątkowy z 11 lipca, wcześniej nigdzie oficjalnie nie wydany. Przez fanów zespołu piątkowy „deszczowy” koncert Queen uważany jest za lepszy. Warto obejrzeć oba, żeby się przekonać, jak jest naprawdę.

W 1986 roku zespół był w szczytowej formie estradowej. Po bardzo średnim jak na jego możliwości albumie „The Works” wydał „A Kind Of Magic”, będący także ścieżką dźwiękową do „Nieśmiertelnego”. Odbył trasę koncertową trwającą od 7 czerwca do 9 sierpnia, niestety ostatnią w karierze zespołu w tamtym składzie. Ostatni koncert trasy odbył się w parku Knebworth przed 150 tysiącami fanów. Był to, jak się potem okazało, również ostatni występ Queen z Freddiem w ogóle.

Pamiątką z tournée był album koncertowy „Live Magic”, kaseta VHS z koncertem z Wembley oraz wydane dopiero w 1992 roku podwójne CD „Live At Wembley ‘86”.

„Live At Wembley Stadium” to bardzo dobry koncert. Kamera dociera do każdego zakątka zapełnionego do ostatniego miejsca stadionu. Mercury robi z jedzącą mu z ręki publicznością wszystko, na co ma ochotę. Podrywa ją, droczy się z nią. Gdy trzeba, jest arogancki i prowokujący. Przez cały ten czas zachowuje imponującą energię wiedząc, że tego wieczora dysponuje nieograniczonymi możliwościami, które wykorzystuje maksymalnie. To koncert Queen w najwyższej formie, co widać i słychać już od pierwszych sekund, gdy Brian May intonuje riff do „One Vision”, który płynnie przechodzi w „Tie Your Mother Down”. Po takim wejściu stadion jest kupiony.

Zespół podczas 110-minutowego show wyciąga z rękawa same asy: „Tie Your Mother Down”, „A Kind Of Magic”, „Under Pressure”, „Another One Bites The Dust”, „Bohemian Rhapsody”, „Hammer To Fall”, „Radio Ga Ga”, „We Will Rock You”, „We Are The Champions”, aż po wieńczący go „God Save The Queen”. Razem jakieś 28 kawałków. Niezwykłe widowisko ma sporo smaczków jak ten, gdy Mercury przed „Under Pressure” dyryguje publicznością, jak tylko chce, a na samym końcu mówi do niej „Fuck you”. Ta przyjmuje to jak komplement i odwdzięcza się oklaskami. Albo gdy na życzenie Mercury’ego cały stadion w pierwszych sekundach „Radio Ga Ga” klaszcze. Po secie akustycznym zmieniającym się w wiązankę rockandrollową na scenę wmaszerowuje Mercury w czapce londyńskiego policjanta. Kiedy indziej sięga po klasyk Davis Spencer Group w „Gimme Some Lovin’”. Środkowa, hardrockowa część „Bohemian Rhapsody” jak zawsze eksploduje czadem. Na koniec, podczas „God Save The Queen” Mercury wchodzi na scenę w glorii i  chwale w królewskiej pelerynie z koroną na głowie. Zdarzają się momenty lekko nużące, jak ten z męczącym gitarowym solo Maya, które kończy wyłaniający się z cienia głos Mercury’ego intonujący „Now I’m Here”, ale to jedyne słabe punkty koncertu.

Kiedyś, bagatela ponad dwie dekady temu, gdy po śmierci Mercury’ego ukazały się dwa składankowe albumy zespołu, stacje radiowe katowały pochodzącymi z nich utworami aż do znudzenia. Od tamtego czasu wybiórczo sięgałem po repertuar grupy aż do czasu, gdy trafiło do mnie DVD „Live At Wembley Stadium”. Naprawdę warto cofnąć się w czasie do 1986 roku, bowiem magia została utrwalona, zwłaszcza że „Live At Wembley Stadium” w wersji z dwoma koncertami jest nie lada rarytasem.

ASPEKTY TECHNICZNE

Cieszy, że z myślą o nowej edycji DVD odnowiono obraz.

To, co oglądamy na ekranie, jak na 25-letni zapis prezentuje jakość najlepszą z możliwych i nie należy tego porównywać do współczesnych standardów. W porównaniu z wersją DVD z roku 2004 obraz na nowo poddano bardzo wyraźnemu liftingowi. Udało się do maksimum usunąć drżące poziome pasy oraz smugi obecne w starym wydaniu. Ponownie poddano obraz korekcji kolorystycznej. Obecna wersja ma żywsze, pełniejsze i bardziej jaskrawe kolory. Dobra jest reprodukcja czerni. Udało się też poprawić ostrość i kontrast bez zbyt inwazyjnej ingerencji w obraz. Te poprawki są natury kosmetycznej, ale są bardzo wyraźne. Jedyną wadą obrazu jest szum w planach ogólnych i dotyczy to tylko ujęć w pełnym planie i pod osłoną nocy.

Dobrze prezentują się momenty, gdy kamera zatrzymuje się na uśmiechniętej do samego końca twarzy Mercury’ego, po którego policzkach ciekną grube krople potu.

Dźwięk dostajemy w dwóch formatach: LPCM Stereo oraz DTS 5.1, oba w bitrate 1536 kbps. Jedyna różnica dotyczy płyty drugiej z koncertem piątkowym. Tam, żeby zmieścić koncert i dodatki, obniżono bitrate DTS do 756 kbps. Co do bardzo dobrej jakości dźwięku nie mam wątpliwości, bo robili go Anglicy, mistrzowie w swoim fachu. Dzięki wersji dookolnej poczujemy się jak na koncercie i nie są to jakieś czcze słowa. Selektywność, czytelność dźwięku i jego dynamika są bardzo dobre. Kanał centralny brzmi wyraziście i przenosi partie wybranych instrumentów oraz wyraźny wokal Mercury’ego. Okazuje się, że znane mi z podwójnego albumu CD nagrania dopiero w DTS brzmią tak, jak powinny. Oklaski publiczności w „Radio Ga Ga” są słyszalne wyjątkowo sugestywnie.

BONUSY

Istotne i inne niż w poprzedniej edycji z 2004 roku.

Na drugiej płycie umieszczono pełny piątkowy koncert trwający 108 minut. Zespół od połowy aż do końca koncertu grał w strugach deszczu. Ten koncert jest słabiej sfilmowany (szczególnie wejście Mercury’ego na scenę na początku), ale wykonawczo zespół jest w świetnej, jeśli nie lepszej formie niż w sobotę. Naprawdę nie można się tu do niczego przyczepić. Fenomenalnie wokalnie radzi sobie Mercury (genialne dyrygowanie publicznością przed „Under Pressure” zwieńczone słynnym „Fuck you” wokalisty i burzą oklasków publiczności). Freddie, będący tego dnia również w szczytowej formie fizycznej, jest przez cały koncert energetyczny, agresywny, prowokujący, witalny, arogancki, jest sobą i nigdy nie przekracza magicznej granicy dobrego smaku. Zgranie na linii zespół – wokalista wzorcowe, przykładem końcówka koncertu podczas „Radio Ga Ga” i „We Will Rock You”.

Pomiędzy dwoma koncertami jest różnica repertuarowa. Otóż „Big Spender” i „Gimme Some Lovin’” zagrano jedynie w sobotę. Reszta repertuaru pozostała bez zmian. Gdybym mógł, to obydwa koncerty, w skali od jeden do sześć, oceniłbym na 10!!!

„The Final Tour” to 10-minutowy materiał retrospektywny o kulisach największego tournée Queen, a zarazem ostatniego w oryginalnym składzie. Ponoć jedyego, które w całości przyniosło zyski. Oprócz archiwalnych wypowiedzi Taylora i Maya są również wygłoszone współcześnie. Najciekawiej oczywiście wypowiada się Mercury. Są zakulisowe migawki z koncertu z Budapesztu, który nasza telewizja retransmitowała wieki temu, oraz z imprezy po koncercie na Wembley. Są też przebitki z ostatniego koncertu Queen w Knebworth. Reżyser koncertu na Wembley, prawdziwy weteran, Gavin Taylor wcześniej filmował U2 podczas jego legendarnego koncertu w Red Rocks w USA. Wtedy użył 7 kamer. Do koncertu londyńskiego użył aż 18 plus jedna filmująca z helikoptera.  Okazuje się, że koncerty na trasie „A Kind Of Magic” były największymi w karierze zespołu – ze względu na granie na stadionach.

„The Wembley Weekend” to 25-minutowy materiał retrospektywny dotyczący emocji, jakie zespół przeżywał w związku z koncertem londyńskim, oraz spraw zakulisowych. Taylor i May opowiadają same ciekawostki o tym, jak grało się najważniejsze kompozycje koncertu. Taylor: gdy wbiegłem na scenę, przez dziesięć pierwszych minut z emocji byłem kompletnie ślepy.

„Rehearsal Footage” to migawki z prób przed koncertem na Wembley.

Zabrakło w tej reedycji m.in. dodatków obecnych w poprzednim wydaniu, jak „Multi Angle Feature” do czterech kompozycji.

Marcin Kaniak



Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 5.00 (1 głosów)
Podpis:

Opinie użytkowników (1)

  1. KrystMar

    KrystMar 2015-13-10 20:15 Odpowiedz

    sentymentalna podróż ... słucham ,słucham, słucham... i ciągle mało!!!

Nasze oceny
Film:6
Obraz:4
Dźwięk:5
Bonusy:5
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.33:1, 4:3
Dźwięk::DTS 5.1, LPCM Stereo
Ścieżki dźwiękowe::angielska
Napisy::DE, ANG, HIS, POR, FRA, WŁO
Płyta::2-warstwowe
Liczba scen::28
Bonusy::materiały tematyczne, dodatkowy koncert, materiał zakulisowy
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.