Od czasu, gdy straciła oko w wyniku wybuchu granatu na Sri Lance Marie Colvin (Rosamund Pike) w świecie korespondentów wojennych ma opinię nieustraszonej. Swoją pracę traktuje jako misję w walce o lepsze jutro. Z charakterystyczną opaską na oku sprawnie porusza się zarówno w świecie elit, jak i na pierwszej linii frontu, relacjonując dla londyńskiego „Sunday Timesa” konflikty zbrojne ze wszystkich zakątków globu. Gdy wybucha wojna domowa w Syrii, wraz ze znanym fotografem wojennym Paulem Conroyem (Jamie Dornan), decyduje się przedostać do obleganego miasta Homs, by pokazać zbrodnie, których na ludności cywilnej dopuszcza się reżim Baszara al-Asada.
Twarda, oschła i koleżeńska – tak określa bohaterkę filmu Marie Colvin reporter i dziennikarz Artur Meller, który spotkał ją w Bengazi w Libii. W reporterkę wcieliła się piękna Rosamund Pike, tutaj mocno zmieniona fizycznie, co pozwoliło na wiarygodne oddanie męskich cech charakteru Marie, która wytrzymałością i odwagą nie ustępowała swym kolegom. Pomagają w tym mocno podkreślone atrybuty: kompulsywne wręcz palenie papierosów, czarna opaska na oku, przygarbiona postać i ciemny tembr głosu. Charakter bohaterki to mieszanina determinacji wynikającej z poczucia obowiązku, by powiedzieć światu o zbrodniach i śmierci niewinnych i wrażliwości, która stała się przyczynkiem do zespołu stresu pourazowego, który w końcu pokonała. Pike odmalowuje postać Marie Colvin z dużym wyczuciem i niejednoznacznością. Nawet w zakochanej jest mrok, który uzależnia ją od adrenaliny jaką czuje na froncie, a miłość nawet ta bardzo chciana nie ma szans w konfrontacji z pędem do autodestrukcji, zaprzeczającym zdrowemu rozsądkowi. Dziwne są też jej relacje z mężczyznami, traktuje ich nieco instrumentalnie, ale właściwie tak też traktuje samą siebie: ma misję, a oni jej w niej pomagają. Zakrawa to na idealizm, acz w przypadku Marie była to po prostu jej filozofia życiowa, którą wcielała w życie. Mimo tak dobrze zarysowanej sylwetki reporterki zaskakująco mało angażuje nas sam film. Przeskoki narracyjne, fragmentaryczność epizodów i niewyraziste role drugoplanowe (jedyna niezła rola to enigmatyczny Jamie Dornan w roli fotoreportera) sprawiły, że Marie Pike jakoś zawisa w powietrzu, a my z trudem przejmujemy jej punkt widzenia, nie mówiąc o współczuciu dla ludzi którym poświęciła życie. |