Mick Haller to naprawdę dziwny przedstawiciel palestry: od biura woli… limuzynę prowadzoną przez szofera (stąd tytuł). To w niej przyjmuje klientów, załatwia większość spraw. Mick panicznie boi się skazać kogoś niewinnego, więc na wszelki wypadek broni wszystkich swych klientów, drobnych przestępców, do upadłego i każdemu zapewnia werdykt „Niewinny!”… Kiedy jednak zgłosi się do niego Louis Roulet, oskarżany o brutalne pobicie prostytutki syn milionerki, życie adwokata bardzo się skomplikuje – w sprawie Rouleta znajdzie wiele nieścisłości, a na jaw wyjdą różne matactwa. Haller odkrywa, że okoliczności napaści na prostytutkę i sposób zadania jej ran są podobne jak w pewnej dawnej prowadzonej przez niego sprawie zabójstwa kobiety lekkich obyczajów. Wtedy, nie wierząc w niewinność klienta, zmusił go do przyznania się do winy w zamian za darowanie mu kary śmierci. A ów na zdjęciu rozpoznaje Rouleta jako osobę, która rozmawiała z rzekomo jego ofiarą! Haller jednak niewiele może zrobić – jest bowiem obrońcą oskarżonego i obowiązuje go tajemnica zawodowa. A gdy ginie jego przyjaciel i współpracownik, zaczyna zdawać sobie sprawę, że za jego nielojalność wobec klienta zapłacą jego najbliżsi.
„Prawnik z Lincolna” to ekranizacja powieści Michaela Connelly’ego („Strach na wróble”, „Cmentarzysko”, „Punkt widokowy”). Brad Furman przekuł ją na solidny kryminał z elementami dreszczowca, z odrobiną humoru i sporą dawką wątków obyczajowych (relacje Hallera z byłą żoną). Opowieść o ekscentrycznym i bardzo cwanym prawniku pracującym w limuzynie, przyjaźniącym się z różnymi szumowinami, jest naszkicowana bardzo precyzyjnie. I bardzo dobrze zagrana: cyniczny Haller Matthew McConaugheya i podstępny Roulet Ryana Phillippe to niejedyne kreacje-perełki. Świetne tło dla tej dwójki stanowią Marisa Tomei (eksżona i sądowy przeciwnik Hallera) i William H. Macy (jego śledczy). Dziś takich kryminałów – bez oszałamiających pościgów, strzelanin, z niespieszną narracją – nie kręci się wiele, tym bardziej warto zwrócić na obraz Furmana uwagę: to kino w starym stylu, nietraktujące widza jak idioty spragnionego pisku opon i serii z automatu między kolejnymi garściami pochłanianego popcornu. Daje mu za to inteligentne dialogi, zawikłaną intrygę, psychologiczny pojedynek wartych siebie antagonistów, a przede wszystkim zakończenie, jakiego się nie spodziewał.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz jest bardzo ostry i ma charakterystyczny pomarańczowy, słoneczny koloryt. Dominują jasne, żywe barwy, pomimo tego że sporo akcji rozgrywa się w sądzie. Ostrość chwilami nawet ponadnormatywna. Detale twarzy Matthew McConaugheya dają pojecie o tym, jak się postarzał – widać wszystkie niedoskonałości: bruzdy wokół oczu, zmarszczki i przebarwienia skóry. Z usterek tylko falowanie krawędzi, lekki szum tła (ściany w sądzie) i zaskakująco odczuwalne przejście między warstwami.
Dźwięk raczej przeciętny, bez specjalnych fajerwerków, nie jest to przecież film akcji. Intensywniej brzmi odgłos startującego samolotu, dyskotekowa muzyka, silniki harleyów czy strzały w finale.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
Jan / veroika
Premiera DVD: 18.08.2011