Film opowiada historię Roberta Hansena, seryjnego zabójcy oskarżonego o zamordowanie 21 kobiet. Hansen pochodził z patologicznej rodziny, wielokrotnie trafiał za kratki za kradzieże i różne wyskoki, cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową (czyli chorobę maniakalno-depresyjną), ale nigdy się nie leczył (a może raczej nie został nigdy skierowany na leczenie, gdyż lekarze wiedzieli o jego chorobie…). W 1967 roku przeprowadził się na Alaskę, gdzie wśród sąsiadów zasłynął jako świetny myśliwy. Nie zdawali sobie oni jednak sprawy, że nie tylko jelenie padają ofiarą Hansena – od 1980 roku zaczął uprowadzać, gwałcić i wywozić do lasu młode kobiety, na które polował i rytualnie zabijał. Ofiarami padały głównie prostytutki. Jedna z nich, Cindy Paulsen, wyrwała się z rąk zabójcy i zgłosiła na policję, wskazując Hansena jako winnego.
„Polowanie na łowcę” skupia się właśnie na postaci Cindy, a także na śledztwie prowadzonym przez policjanta Jacka Halcombe’a. To solidny dreszczowiec o seryjnym zabójcy, nakręcony niewielkimi kosztami – parę lat temu taka obsada byłaby gwarancją superwidowiska… – może niezbyt oryginalny, ale trzymający w napięciu i nie rażący zbytnimi uproszczeniami. A przy okazji całkiem nieźle zagrany, także, co pewnie wielu zdziwi, przez Nicolasa Cage’a (Halcombe).
Jan |