Początkowe sceny filmu brawurą i rozmachem zmuszają nas do rozdziawienia ust – akcja dwóch wielkich herosów nowojorskiej policji, Dansona i Higsmitha, to popis ich kunsztu i kunsztu speców od efektów specjalnych zatrudnionych przy „Policji zastępczej” (film kosztował aż 100 milionów dolarów!). Dalej jest już stonowanie, za to absurdalnie.
A wspomniani Danson i Higsmith (świetnie bawiący się, szarżujący aż miło Dwayne Johnson i Samuel L. Jackson; ich bohaterowie twierdzą, że nie noszą tatuaży – to inni noszą tatuaże z nimi) giną zaraz potem w głupi sposób. Kto ich zastąpi? Z pewnością nie posterunkowe ofermy, Allen Gamble i Terry Hoitz, spędzający całe dnie przy biurku, parzący kawę kolegom i przepisujący nudne raporty. A jednak to właśnie ta para stanie przed szansą poprowadzenia śledztwa w sprawie pewnego malwersanta próbującego, po trupach rzecz jasna, przelać na swe konto ogromną sumę pieniędzy!
Choć to na pozór parodia filmów o glinach, Adam McKay postawił przed sobą ambitne zadanie. Przede wszystkim gagi, które tutaj oglądamy, rzadko bazują na humorze sytuacyjnym czy komizmie niedobranej pary bohaterów – żarciki są podszyte absurdem, lekko montypythonowskie. Postacie – zwłaszcza grany przez Willa Ferrella Allen Gamble – są niejednoznaczne, trudne do rozgryzienia. A i przestępca jest inny niż zwykle – żaden maniak czy szaleniec próbujący zawładnąć światem: ot, biznesmen-wyłudzacz, pan w garniturze, który kradnie za jednym razem więcej niż wszyscy kieszonkowcy w mieście razem wzięci przez rok.
Film traci tempo i polot w finale, w którym mniej jest komedii, a więcej klasycznego akcyjnego kryminału, ale ogólnie to ciekawa pozycja, na którą warto zwrócić uwagę.
Jan |