Nic dziwnego, Leo nocami umawia się na randki z chłopakami poznanymi na necie. Ale tylko jeden z nich, Seba, wydaje się kimś specjalnym. Życie Leo komplikuje przyjaźń z dawną koleżanką szkolną, w której się kiedyś podkochiwał, Caro. Nie wie jednak, że dziewczyna uciekła w depresję po tragicznym wypadku, za który się obwinia.
„Pokój Leo” to właściwie klasyczna opowieść o poszukiwaniach orientacji seksualnej. Leo tak naprawdę błąka się między płciami. Za nic nie chce przyznać przed światem, że podniecają go mężczyźni. Genialna jest scena, gdy po nocy spędzonej z Sebą musi pokazać go Caro czekającej na niego rano pod drzwiami. Infantylność tłumaczeń i podszyta paniką niedojrzałość zachowania jednoznacznie wskazują na totalne tchórzostwo, jakie z niego emanuje. To, co robi, jest najgorszą opcją, jaką mógł wymyślić. A jednocześnie w konfuzję wprawia go rodzące się uczucie do Caro. Sam nie potrafi stwierdzić, czy to resztki dawnego sentymentu, czy tylko czuła przyjaźń dwójki outsiderów.
Tak naprawdę to nie wiadomo, co / kogo wybierze. Końcowa scena na pewno na to nie wskazuje, jest za to manifestacją poczucia wolności, dążenia do uzyskania dystansu do siebie, oczekiwań innych i ewentualnych rozczarowań, jakie będą jego udziałem.
Wbrew streszczeniu film Enrique Buchichia nie jest filmem przytłaczającym, bo reżyser, który ewidentnie ma talent obserwacyjny, nasycił go sporą dawką komizmu sytuacyjnego. Poza tym po prostu czuć, że lubi swych bohaterów i życzy im jak najlepiej. Daleki jest od potępiania ich, a w jego sposobie przedstawiania świata Leo nie ma krzty protekcjonalizmu. Trzeba też pochwalić (bardzo zresztą przystojnego) Martina Rodrigueza w roli Leo, który jakimś sobie tylko znanym sposobem wiarygodnie połączył nonszalancję swego bohatera z podskórnym napięciem, które go dręczy, jego wewnętrzną niewinność z erotyczną zmysłowością, zdystansowanie z czułością. Polecamy!
ASPEKTY TECHNICZNE
Akcja rozgrywa się w Argentynie, ale mało jest południowoamerykańskich klimatów. Kolory są lekko wyblakłe, czerwienie stonowane, zielenie zszarzałe, za to czerń głęboka. Ujęcia chwilami nieco prześwietlone, oprócz oczywiście tych intencjonalnie świetlistych (ogródek matki). Obraz ma całkiem zadowalającą ostrość, ale nieco mniej satysfakcjonujący kontrast (ujęcia uliczne, sceny w pokoju Leo). Tło mocno szemrze, zdarzają się łamliwe krawędzie.
Ścieżka muzyczna jest tym, co warte jest najwyższej uwagi. Ballady pojawiające się w kluczowych momentach doskonale podkreślają klimat swą intensywnością, choć z racji skromnego stereo nie sączą się z tyłów.
BONUSY
Zwiastuny.
veroika |