Pomysł na film był ciekawy - nieodstępna pustynia Majave, dzika natura, brak cywilizacji i dwóch zupełnie przeciwstawnych bohaterów. Dwaj mężczyźni spotykają się i będzie to początek niesamowitej historii o strachu, władzy i niebezpieczeństwie. Pierwszy to Madec (Michael Douglas) bezwzględny rekin biznesu, dla którego pieniądze są największą wartością, a jedyną pasją poza zarabianiem jest polowanie. Przekonany, że za pieniądze może mieć absolutnie wszystko, rozpoczyna sfrustrowaną walkę o utrzymanie swej pozycji. Nie ma dla niego rzeczy nieosiągalnych. Drugi to Ben (Jeremy Irvine), młody i biedny chłopak, od lat żyjący w miasteczku na obrzeżach pustyni. Ben zgadza się zostać przewodnikiem Madeca podczas wyprawy na pustynię. Pech sprawia, że Madec strzelając do zwierzyny trafia przypadkowego człowieka. Chłopak, uważa, że wypadek należy niezwłocznie zgłosić, staje się tym samym niewygodnym świadkiem. Rozwścieczony Madec zabiera mu prowiant, sprzęt, ubranie a następnie pozostawia na środku rozpalonej niemal do czerwoności pustyni na prawie pewną śmierć z wycieńczenia i odwodnienia. Rozpoczyna się bezwzględne polowanie, w którym kat przypatruje się powolnej agonii, a ofiara może liczyć tylko na cud… i doświadczenie.
„Pojedynek na pustyni” jeśli chodzi o trzymanie widza w niepewności i ze względu na relację między bohaterami przypomina nieco „Autostopowicza”. Oczywiście daleko mu do tego arcydzieła, ale coś jest w tej uporczywej zabawie w kotka i myszkę, w czekaniu na poddanie się i pokonanie przeciwnika, a wreszcie w nienawiści podszytej lekką dozą podziwu dla przeciwnika… Gdyby nie fatalny, iście hollywoodzki finał mielibyśmy lepsze wrażenia, ale widać i w tym wypadku sprawdziła się teoria że film jest dla widza, a koniec dla producenta. Tak czy inaczej pozycji należy się wyróżnienie.
ASPEKTY TECHNICZNE
Filmowi należy się wyróżnienie również za fenomenalne zdjęcia. Panoramy pustyni porażają kolorami: krwistą czerwienią o zachodzie słońca, pomarańczowym oranżem o wschodzie, piaskową sjeną paloną w południe. Lazur nieba i białe jak mleko chmurki dopełniają idealnych widoków. A przy tym wszystko brzytewnie ostre o wysokiej rozdzielczości. Widać każdy najmniejszy pyłek czy odrobinkę piasku. W częstych zbliżeniach widzi się tęczówkę oka, zmarszczki pod oczami, krople potu, krwawe strzępy skóry na stopach czy bąble z parzeń słonecznych z mikroskopijną dokładnością. Niesamowicie głęboki kontrast sprawia, że szerokie panoramy mają wiele planów dalszych i bliższych.
Dźwięk również rewelacyjny. Klimat buduje ciekawa ścieżka dźwiękowa w której pobrzmiewa etniczna elektronika oraz gitara. Odgłosy pustyni nie narzucają się specjalnie ale są obecne. To szum wiatru w suchych zaroślach, to bzyczenie muchy w prawym głośniku, to muzyk świerszczy o poranku. Tą piękna aurę mącą odgłosy działań człowieka: wybuchy lasek dynamitu między skałami, niosące się echem strzały z karabinu myśliwskiego czy eksplozja w starej kopalni. Bas i następujące po niej rozbryzgujące się po kanałach odłamki kamieni i żwiru podrywają z fotela.
BONUSY
Tylko zwiastuny.
veroika |