Telewizyjny obraz Rossa Katza oddaje mu hołd, aczkolwiek wydaje się, że Phelps nie zasłużył sobie na to niczym specjalnym. Mniejsza o to. Główną inspiracją scenariusza stał się emocjonalny raport pułkownika Mike’a Strobla, eskortującego – na własne życzenie, bo chłopak pochodził z jego rodzinnej miejscowości – trumnę z bazy, gdzie zwłoki przygotowano do pogrzebu, na miejsce pochówku. Film nie posiada właściwie żadnej fabuły, pokazując głównie owe przygotowania oraz transport zwłok wraz z całym wojskowym ceremoniałem, do którego należy salutowanie trumnie przy każdych przenosinach z samolotu do samolotu (transport odbywa się liniami cywilnymi). Próba doszukania się jednak tu jakiejś sensacji, wątku dramatycznego, prowadzi na manowce. Liczy się tylko zasępiona mina płk. Strobla (Kevin Bacon), odczuwającego głębokie wyrzuty sumienia z powodu wymigania się od wyjazdu do Iraku.
Niestety, jest to jedyna refleksja, a raczej cień refleksji, jakiej można doszukać się w tym patriotycznym kiczu. Nikt nie zadał sobie trudu zapytania, czy jest sens wysyłania dwudziestolatków na wojnę, której słuszność przez większość świata oraz samych Amerykanów poddawana jest w wątpliwość. Nikt nie pyta nawet, czy moralne jest wydawanie dwudziestolatkom, o których dawniej mawiano, że mają jeszcze mleko pod nosem, rozkazów zabijania. Nie – problemu odpowiedzialności za śmierć tego sympatycznego chłopca Ross Katz unika jak ognia. Za to Amerykanie uspokoją swoje sumienia oglądaniem scen oddawania hołdu poległym żołnierzom przez – tak wynika z filmu – wszystkich, którzy w jakiś sposób otarli się o ich trumny. Zobaczą też, jak amerykańska armia dba o swoich zabitych. I może o to tylko właśnie chodziło, o pokazanie jedności narodu, bo żaden członek rodziny Phelpsa nie wygraża państwu za tę śmierć i nie złorzeczy.
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz, zaprezentowany w anamorficznym formacie 1.85:1, jest bardzo poprawny. Ma dobrą ostrość, jest bogaty w szczegóły, ładnie widoczne także w ciemnościach, np. w lotniczym hangarze, gdzie nocą Strobl czuwa przy trumnie. Kolory są żywe i na ogół naturalne, aczkolwiek momentami twarze aktorów stają się bardzo brązowe. Obraz jest czysty, a poza śladowym podwójnym konturem nic mu nie dolega.
Dźwięk w Dolby Digital 5.1, ale bardzo frontalny. Odgłosów akcji nie ma zbyt wiele, te jednak, które się pojawiają, np. przelatujące samoloty, strzały czy kroki, brzmią realistycznie, choć nie ogłuszają intensywnością.
BONUSY
Na bonusy składają się trzy odrębne materiały zakulisowe, wyglądające na jedną całość podzieloną tematycznie. Wypowiadają się w nich członkowie rodziny Chance’a Phelpsa, jego koledzy z batalionu, sam pułkownik Mike Strobl, reżyser, producenci, a ilustrują je zdjęcia archiwalne Phelpsa (filmy i fotografie) i migawki z planu. „Bearing Witness” (23.01 min) przybliża sylwetkę poległego żołnierza, a w drugiej części dokument mówi o raporcie Strobla, który stał się kanwą scenariusza. „Taking Chance: The Real Chance Phelps” (6.02 min) opowiada o zmarłym, a „Taking Chance: From Script To Screen” (5.18 min) poświęcony jest przeniesieniu jego historii na ekran. W tej części o swoich uczuciach opowiada sam Strobl. W dodatkach ponadto scena filmowa rozszerzona o kilkusekundowe ujęcie.
ren |