Żyć, i to od pięciu lat, nie chce się Paulowi. Po śmierci swej żony próbował skoczyć z dachu, został powstrzymany. Potem próbował sobie ułożyć życie, niestety, nie potrafi się już z niczego cieszyć… Postanawia więc… przepłynąć wpław spory odcinek rzeki Hudson. Na wyprawę – jako osoby asekurujące go, płynące w łódce obok – namawia swych przyjaciół, Jeffa i Liz. Ci, licząc, że zakończona sukcesem próba przywróci Paulowi chęć życia (choć mężczyzna deklaruje, że zaraz po przepłynięciu rzeki popełni samobójstwo), zgadzają się mu towarzyszyć. Po drodze czeka ich kilka interesujących spotkań i kilka przygód, a sama wyprawa dla całej trójki stanie się czymś w rodzaju terapii.
Temat – świetny! Aktorzy – dobrzy. W dodatku film jest oryginalny i ma klimat, który może ponieść widza. Niestety – główny bohater jest tak smętny i nudny w swym powtarzaniu o rychłym końcu swego żywota, tak pesymistyczny i tak upierdliwy, że stopniowo coraz bardziej życzymy mu, żeby wreszcie wprowadził swe groźby w czyn i zniknął na zawsze pod wodą. Na nic zdają się interesujący bohaterowie drugoplanowi i cudne widoczki mijane przez płynących. Cierpiętnicza mina Paula (w tej roli Joseph Fiennes) i bezsensowność całej eskapady (przepłynąć rzekę do morza i tam się utopić?!) działają – przynajmniej na mnie – odstręczająco.
Jan
|