Ray Breslin jest autorytetem jeśli chodzi o systemy zabezpieczeń więziennych. Wszystkie sprawdza osobiście – daje się zamknąć w celi (incognito), a potem analizuje wszystkie słabe punkty, planuje ucieczkę i, zawsze, daje nogę na wolność. Pewnego dnia jednak trafia do więzienia, które powstało ściśle według jego wskazówek opisanych w popularnej książce. Czy tym razem, walcząc o swe życie i wolność, Ray też przechytrzy system?
Gdyby ten film powstał z 30 lat temu, byłby hitem, dziś młodzi widzowie mają innych idoli niż Sly czy Arnie, a to młodzież napędza sukcesy kasowe… To bardzo solidny akcyjniak, ale zrobiony w starym stylu i przez to pewnie wychowanym na wszechobecnych efektach komputerowych wydaje się dziełem wyciągniętym z lamusa: w „Planie ucieczki” efekty są ograniczone do minimum, na pierwszy plan wysuwają się twardzi faceci i ich pięści. Tymczasem napięcie jest, ciekawe postacie są (Arnold Schwarzenegger jako sprzymierzeniec głównego bohatera gra na przekór swojemu wizerunkowi kinowemu i jest nad podziw zabawny), technicznie też przyczepić się nie można do niczego. Jeśli ktoś tęskni za ekranowymi twardzielami w starym stylu, będzie zadowolony!
ASPEKTY TECHNICZNE
Dwaj głównie bohaterowie są wyjątkowymi mąciwodami co w więzieniu o zaostrzonym rygorze powoduje spore perturbacje, również te dźwiękowe - co nas zresztą nawiasem mówiąc bardzo cieszy. Wszelkie odgłosy walki z użyciem elementów wystroju więziennego wnętrza są świetnie rozłożone i podbite echem, które odbija się od metalowo-szklanej konstrukcji. Słyszmy zresztą same ciekawe odgłosy: zgrzyty giętej blachy, iskrzenie olbrzymich lamp w karcerze, chlupot podnoszącej się wody w tunelu, syk gazu z rur, ryk syren alarmów, a potem mnóstwo strzałów i charakterystyczny łopot łopat helikoptera. W walkach wręcz plaśnięcia i głuche uderzenia w ciało przeciwnika wybijają się na plan pierwszy. Basy nie próżnują również, zarówno w scenach wybuchów (samochód na parkingu, beczki z olejem na kontenerowcu) jak i w sekwencjach bijatyk są na miejscu podbijając efekty.
Obraz ostry, ze znakomitą widocznością detali. Zarówno w zbliżeniach (szczecina zarostu, podskórne żyłki na przedramionach i skroniach), jak i w planach ogólnych. Kolory mocno stonowane, ograniczone do wszelkich odcieni granatów i szarości. Tylko w sekwencji nowoorleańskiej jest barwnie i różnorodnie. Poza lekkim falowaniem krawędzi (elementy konstrukcji więzienia) żadnych skaz na obrazie nie ma, a zrównoważony kontrast wydobywa z mroku zarysy przedmiotów i ludzi.
BONUSY
Najciekawsze informacje głównego dodatku, czyli materiału zakulisowego dotyczą, oprócz oczywiście legendarne obsady, kwestii scenografii. Otóż olbrzymie więzienie, futurystyczne Guantanamo, jak je nazywano zbudowano w olbrzymiej hali montażowej NASA w Nowym Orleanie gdzie monotowano elementy rakiet i którą użyczono im… za darmo. To się nazywa mieć fuksa! Są również sceny niewykorzystane, a wśród nich scena na plaży, gdzie obszerniej niż w filmie bohaterowie tłumaczą jak doszło do poszczególnych zdarzeń. Są i zwiastuny.
Jan/veroika
|