Początkowo wyczuwa go tylko mała Kristi, dla której jest urzeczywistnieniem wymyślonego przyjaciela. Potem jednak i jej siostra Katie dostrzega, że w domu dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy, i stwierdza, że Toby – tak niewidzialnego kompana nazywa Kristi – naprawdę istnieje, ba, może być groźny! To, co oglądamy, to nagrania z dzieciństwa głównych bohaterek poprzednich części, z roku 1988. Kiedyś te stare taśmy VHS przywiozła Katie, potem leżały w pudle, w końcu zainteresował się nimi mąż, Kristi, Daniel. Poznał tajemniczą przeszłość żony, ale ściągnął na siebie i najbliższych nie lada niebezpieczeństwo…
Trzecią część „Paranormal Activity” można generalnie potraktować jako prequel – film wyjaśnia wiele wspomnianych tylko w poprzednich częściach wątków, na kilka spraw rzuca nowe światło. Zrobiony jest identycznie jak części poprzednie, czyli w stylu udającym found footage (z tym że nośnik „oryginału” jest inny, akcja rozgrywa się wszak prawie ćwierć wieku temu). O dziwo, scenariusz jest solidny, realizacja na wysokim poziomie (na stołkach reżyserskich zasiedli byli dokumentaliści, którzy pewnie świetnie czuli się paradokumentalnych klimatach), aktorstwo także. To film ciekawszy od „dwójki”, która była tylko standardowym powieleniem schematów z oryginału. A że zarobił w amerykańskich kinach ponad 100 milionów dolarów (kosztując 5 milionów), już w tym roku trafi na ekrany część czwarta, wyreżyserowana także przez duet Joost – Schulman.
Jan |