Zanim usłyszał wyrok dożywocia, Henri „Papillon” Charrière (Charlie Hunnam) wiódł pełne przygód i niebezpieczeństw życie drobnego paryskiego złodziejaszka. Teraz, skazany za zbrodnię, której nie popełnił, zrobi wszystko, by odzyskać utraconą wolność. Wraz z osadzonym fałszerzem Louisem Degą (Rami Malek) planują ucieczkę z Diabelskiej Wyspy – owianej złą sławą kolonii karnej w Gujanie Francuskiej. Nie są pierwszymi, którzy chcą się stamtąd wyrwać. Dotąd jednak nie udało się to nikomu.
Generalnie jestem przeciwna remake’om. Nie widzę sensu, by realizować na nowo ten sam film, gdy tyle jeszcze nieopowiedzianych historii czeka na filmowców. Jednak „Papillona” Michaela Noera, pomimo miłości do wersji z roku 1973 ze Steve McQueenemn i Dustinem Hoffmanem, obejrzałam z przyjemnością. Może dlatego, że zrobiony jest w stylu retro i niejako oddaje hołd tamtemu filmowi. Nie ma w nim dziwnych jazd kamery, szybkiego montażu czy innych nowoczesnych środków wyrazu. Na pierwszym miejscu jest w nim człowiek i jego emocje, wybory i działanie. Po filmowej lekturze „Papillona” przychodzi refleksja na temat tego, czy a jeśli tak to gdzie, przebiega granica ludzkiej wytrzymałości i od czego ona zależy? Co nam potrzebne do przeżycia? Nadzieja? Wiara? A może cel? Wizja wolności, jaką w sobie pielęgnuje Papillon spędzając w karcerze kilka lat jest w stanie utrzymać go nie tyko przy życiu, ale przy zdrowych zmysłach. Mniej determinacji, mniej wiary w siebie i mniej nonkonformizmu charakteryzuje Louisa, który wybiera egzystencje więźnia i który już niczego do życia nie oczekuje oprócz spokoju.
Film jest niesamowicie przejmujący (sceny w więzieniu), a przy tym dość dynamiczny (sceny ucieczek) i brutalny (egzekucje). Pokazuje też jak ludzie, działający w imię wyższych idei potrafią być okrutni i jak podli potrafią być ci, u których najważniejszym popędem jest instynkt przetrwania. Ten film podobnie jak poprzednik ustawia nas na moment w sytuacji żyjącego w strasznych warunkach więźnia, odzierając nas z komfortu domowych pieleszy i każąc nam się zastanowić nad filarami naszej egzystencji. A to już, jak na film, spore osiągnięcie! |