Tytułową pannę Meadows poznajemy, gdy idzie ubrana w ładną sukienkę spokojną ulicą amerykańskiego miasteczka. Ptaszki śpiewają jej niczym disneyowskiej królewnie, wiaterek rozwiewa suknię i włosy. Aż podjeżdża obleśny facet w aucie i zaczyna ślicznotkę zaczepiać coraz wulgarniejszymi słowy. Na co ta… wyciąga z torebki pistolecik, zabija napastnika i ze śpiewem kroczy dalej! I taka jest konwencja całego filmu, można ją kupić i fajnie się bawić, można od razu odrzucić i wyłączyć telewizor.
Panna Meadows na co dzień jest milutką nauczycielką, kiedy jednak trzeba, samotnie, z bronią w ręku, wymierza sprawiedliwość, zabijając osobników, którzy jej zdaniem szkodzą temu światu. Sytuacja skomplikuje się, gdy Meadows zakocha się w miejscowym szeryfie, który z oczywistych względów takiej samowolki nie popiera, a na dodatek w jej sąsiedztwie pojawi się groźny recydywista.
Film ma komiksową formę (choć nie jest ekranizacją żadnego komiksu), łączy w sobie cechy przynajmniej kilku gatunków: znajdziemy tutaj odrobinę czarnego humoru, dreszczowca, obyczaju, a także baśniowości. Wszystko to składa się na specyficzny klimat tej opowieści o dziewczynie, która chciała czynić dobro, ale stopniowo sama zapędziła się w ślepy zaułek bezmyślnej przemocy.
ASPEKTY TECHNICZNE
Bohaterka tego filmu zdaje się być osoba idealną. Podobnie rzecz się ma (już bez żadnych scenariuszowych niespodzianek) z obrazem. To przykład idealnego transferu. Żyletkowa ostrość, głęboki kontrast i piękne barwy. Dominują niesamowicie żywe kolory: krwiste i to dosłownie czerwienie, soczyste zielenie, słoneczne żółcie i błękit nieba w odcieniu lapis-lazuli.
Dźwięk niezbyt przestrzenny, tyły zajmuje głównie emisja muzyki, lekkiej i swobodnej w tonie. Wyjątek stanowią nieliczne odgłosy akcyjne: głównie szamotanina w domu oraz strzelaniny: na ulicy i w barze. Dialogi płyną z centrum.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika
|