Nakręcony na czarno-białej taśmie debiutancki film 24-letniego Luca Bessona to obraz pod pewnymi względami awangardowy, bo przełamujący konwencję kina katastroficznego. Jeden z nielicznych przykładów kina autorskiego, niekonwencjonalnego od strony technicznej, ale przede wszystkim podejścia do tematyki, o której opowiada. Tak naprawdę konwencja kina science-fiction jest tylko pretekstem, żeby opowiedzieć o kondycji człowieka w czasie totalnej zagłady.
Z wyjątkiem paru odgłosów podczas walki, nieartykułowanych jęków podczas stosunku z gumową lalką czy innych dźwięków wydawanych przez głównych bohaterów filmu, przez cały jego seans nie pada ani jedno słowo w jakimkolwiek języku.
Bliżej nieokreślona przyszłość. Świat po zagładzie jest zdewastowany i pełen zniszczonych, zdekompletowanych rzeczy porozrzucanych jak na wysypisku śmieci. Jednym z ocalonych jest samotnik mieszkający w opuszczonym wieżowcu na ostatnim piętrze i składający ultralekki samolot. Wszystko, włącznie z wnętrzem jego „apartamentu" w biurowcu z betonu i szkła pokryte jest piaskiem.
Nieopodal na cmentarzysku samochodów głoduje grupka ocalałych. Ludzie komunikują się tylko za pomocą gestykulacji. Panują tu prawa dżungli. Każdy chce zdobyć dla siebie cokolwiek z dóbr pozostałych po dobie industrializacji. Samotny mężczyzna odnaleziony przez bandę z wysypiska w ostatniej chwili ucieka samolotem z wieżowca. Znajduje schronienie w szpitalu dowodzonym przez starego doktora. Idylla nie trwa długo. Twierdzę zamierza sforsować nieznany przybysz, mający nadzieję, że w środku znajdzie coś cennego.
Tej postapokaliptycznej wizji świata bliżej w wymowie filozoficznej do obrazów Szulkina („Golem”, „Ga-ga chwała bohaterom, „Wojna światów – następne stulecie”, „O-Bi, O-Ba –koniec cywilizacji”) albo „Na srebrnym globie" Żuławskiego. U Bessona wizja świata robi wrażenie nie efektami specjalnymi, ale scenerią, w jakiej rozgrywa się akcja (walające się wszędzie resztki wysadzonych budynków, bunkrów). Wszystko jest zdewastowane i pełne ubytków, a na dodatek otoczone zasiekami. Główni bohaterowie poubierani w łachmany ostatkiem sił walczą nie o swoją godność, ale o pożywienie.
„Ostatnia walka” niesie antywojenne przesłanie w sposób podszyty humorem i przewrotnością. To nowatorska, świeża i dającą do myślenia udana próba powiedzenia czegoś nowego w gatunku science-fiction. Zadaje pytanie o kwestie humanitaryzmu, barbarzyństwa i tego, jak daleko posunie się człowiek stojący wobec prawd ostatecznych. To także obraz przełamujący stereotypy odnośnie wizji postapokaliptycznego świata, niemalujący przed widzem pięknych obrazów jak „Blade Runner”.
Zasłużenie „Ostatnia walka” otrzymała Nagrodę Specjalną Jury i Nagrodę Krytyki na festiwalu filmów science-fiction w Avoriaz w 1983 roku.
ASPEKTY TECHNICZNE
Strona wizualna filmu zachwyca – znakomite zdjęcia Carlo Variniego. Na DVD przeniesiono je w całej gamie kontrastowych bieli i głębokich czerni oraz odcieni szarości. Obraz o proporcjach kinowych 2.35.1 jest klarowny, przejrzysty, czysty, można powiedzieć elegancki, bez szarzyzn, ale też bez przesadnych połyskliwości. Ostrość i wyrazistość szczegółów jak na niskobudżetową produkcję prezentuje się imponująco. Widać, że zadbano o typowo kinowe oświetlenie planu zdjęciowego, gdyż każde ujęcie jest doświetlone. Migoczące ziarno na dużych jasnych płaszczyznach dodaje tylko uroku filmowej taśmy.
W filmie nie padają żadne słowa. Jedyne, co słyszymy, to muzyka Erica Serry i odgłosy naturalne z otoczenia. Ścieżka dźwiękowa dostępna tylko w Dolby Digital Stereo jest celowo uboga. Jednak to, co słyszymy, jest wyraźne.
BONUSY
W menu głównym znajduje się tylko opcja z wyborem scen i startem filmu.
Marcin Kaniak
Premiera DVD: 23.11.2011 |