Materiał zawarty na DVD „Where The Devils Live” zawiera zapis koncertu, który odbył się 10 listopada 2011 roku w Teatrze Śląskim w Katowicach. Słychać, że w muzyce Osady pobrzmiewają nuty innych czołowych przedstawicieli rocka progresywnego, na których się wzoruje, jak Yes, Porcupine Tree, Pain of Salvation, Rush, King Crimson, może nawet Camel.
Osada Vida oprócz trzech wydawnictw demo ma w swoim dorobku trzy regularne albumy: „Three Seats Behind A Triangle” (2006/2007), „The Body Parts Party” (2008) i „Uninvited Dreams” (2009). Zespół jest bardzo dobrze przyjmowany poza granicami naszego kraju. Świadczy o tym udział w amerykańskim festiwalu The Rites of Spring Festival w 2011 roku, na którym nasz polski Believe zagra w 2013 roku.
Koncert zagrany w teatrze im. Wyspiańskiego rozpoczyna intro w postaci kompozycji „Remember Your Name”, potem mamy perełkę, jaką jest kawałek „Hard – Boiled Wonderland”, „Uninvited Dreams”, „Brain (Mind On Cloud Nine)”, „Muscle (Strong but Powerless)”, „Bone (My Name Is Bone, The Single Bone)”, „Is That Devil From Spain Too?”, „Everyday Ltd.”, „Neverending Dream” i zagrany na sam koniec „Childmare (A Goodnight Story)”.
Będę szczery do bólu, ale mnie Osada Vida w wersji na żywo na DVD kompletne rozczarowała. Przede wszystkim daje się we znaki maniera wokalna Łukasza Lisiaka: nieznośna i irytująca. Facet sprawia wrażenie prywatnie fajnego gościa, ale wokalnie jest fatalny. Śpiewa anemicznie, bez pasji. Sam koncert z kolei jest pozbawiony życia, energii i jest przykładem, jak nie powinno się grać koncertów rocka progresywnego. Dramatycznie brak charyzmy całemu spektaklowi. Na dodatek ta martwota wokalna i bezbarwność sceniczna całego zespołu dokuczają widzowi siedzącemu przed telewizorem. Lisiak nie próbuje nawet śpiewać, tylko melorecytuje. Pozbawiony jakiejkolwiek barwy głos brzmi obojętnie.
Słucha się tego bez odrobiny zainteresowania, gdyż muzycy tak bardzo przejęci są graniem, że zupełnie zapominają, że ma ono im sprawiać jakąś radość. Jakby kij połknęli. Oczywiście muzycznie i warsztatowo nie ma się do czego przyczepić, ale zwykły zjadacz chleba albo nawet meloman i fan prog-rocka uśnie z nudów na tym koncertowym DVD. Są w koncercie drobne przebłyski weny twórczej, ale ogólnie jest drętwo. Osada Vida jest dobrym zespołem studyjnym, ale ich muzyka w wydaniu na żywo i to w dodatku na DVD razi ogromną statycznością.
Dlatego też „Where The Devils Live” jest produkcją skierowaną zapewne tylko i wyłącznie do bardzo wąskiego kręgu odbiorców. O ile taki Krzak czy choćby Believe występujące na deskach teatru im. Wyspiańskiego potrafiły w swoją muzykę na żywo tchnąć energię i porwać publiczność, to Osada Vida została zjedzona przez tremę lub brak predyspozycji do grania na żywo i bawienia publiczności.
Realizatorzy robili, co mogli, żeby statyczność koncertu ożywić poprzez filmowe tricki jak nakładanie jednego obrazu na drugi, niestety to niewiele pomogło. Zabrakło tego wieczoru klimatu i natchnienia.
ASPEKTY TECHNICZNE
O ile sam koncert pozostawia wiele do życzenia, o tyle jakość wydania DVD jest lepsza, choć niepozbawiona błędów. Obraz w formacie pełnoekranowego 16:9 mieni się wszelkiej maści niebieskościami, morską zielenią, odcieniami czerwieni, żółtego. Ten zestaw kolorystyczny uzyskano dzięki światłom, które dosłownie zalewają całą scenę.Wszystkie kolory utrzymano w bardzo zimnych odcieniach. Jedyne, co razi w transmisji, to siatka pikseli obecna w dynamicznych ujęciach. Widać, że realizatorzy postarali się jakoś uatrakcyjnić wizualnie koncert na DVD, stosując techniki nakładania kadrów na siebie. Przyznam, że zamierzony efekt udał się, kuleje jednak ostrość, lekko zmiękczona, co jest spowodowane zapisem jednowarstwowym.
Ścieżka dźwiękowa w Dolby Digital 5.1 zmiksowana tak, że wyraźny głos wokalisty dobiega z kanału centralnego. Fronty przenoszą pasmo pozostałych instrumentów wyraźnie i selektywnie. Z kanałów surround dobiegają owacje publiczności. Przełączenie na wersję Dolby Digital Stereo sprawia, że dźwięk ma jednak brzmienie bardziej scalone, mniej rozseparowane niż wersja wielokanałowa. Wersja stereofoniczna brzmi po prostu naturalniej.
BONUSY
W dziale „Extras” najważniejszy jest „Interview”, czyli wywiad z Łukaszem Lisiakiem i Rafałem Paluszkiem trwający 25 minut. Panowie mówią nie tylko o koncercie, ale i o historii i prehistorii Osady, tłumaczą małą obecność tekstów w kompozycjach zespołu, wspominają kulisy nagrywania swoich pierwszych demówek czy zwierzają się z braku dobrego wokalisty w zespole… Ciekawie i szczerze.
„3 Hours To The Show” to krótka impresja na temat przygotowań do koncertu.
Pozostałe dodatki to już standard wydawcy: biografia zespołu, dyskografia, galeria zdjęć i tapety na komputer, cztery.
Marcin Kaniak
|