„Obłąkani” to ekranizacja opowiadania samego Edgara Allana Poe. Opowiadają historię młodego lekarza Edwarda, który przyjeżdża na staż do zakładu dla obłąkanych Stonehearst Asylum. Placówką zarządza tajemniczy, cieszący się ogromnym autorytetem doktor Lamb. Młody pacjent szybko zwraca uwagę, że personel zakładu jest co najmniej dziwny… Coraz częściej zaczyna też wodzić wzrokiem za ponętną Elizą Graves. Pewnego dnia, przypadkowo trafiając do podziemi placówki, odkryje przerażającą prawdę o doktorze i jego pomocnikach – okaże się bowiem, że prawdziwy personel szpitala siedzi w zamknięciu, zaś Lamb i spółka to… zbuntowani pacjenci.
Romans z dreszczykiem i bardzo przewrotnym zakończeniem, wysmakowany plastycznie i ciut oniryczny. Trochę naiwny, owszem, momentami nielogiczny, ale zapewniający sporą dawkę rozrywki tym, którzy lubią klimaty a la Poe. Do tego dochodzi doborowa obsada i budząca dreszczyk grozy scenografia.
ASPEKTY TECHNICZNE
Film utrzymany w nieco staroświeckiej monochromatyczny tonacji starych fotografii. Brąz wszelkiej maści, w odcieniu dębu, kasztanu, orzecha, beży, ochry, mosiądzu, hebanu, miedzi czy palisandru. Piękna biel w tonacji ecru i sepii dopełnia kolorytu. Obraz jest lekko zmiękczony, z pewnością zastosowano filtry sprawiające że kadry toną w lekkiej eleganckiej poświacie. Reminiscencje to kadry jaśniejsze, bardziej połyskliwe o jeszcze większym promieniu poświaty. To sprawia, że kontrast się lekko spłyca: twarze zyskują piękne, łagodne światłocienie, ale tracą na realizmie.
Dźwięk bardzo ciekawy, bo przez cały czas w filmie cos się dzieje: zgrzytają maszynerie, brzęczą łańcuchy, skrzypią skórzane obręcze na skrępowanych rekach, chorzy wydają okrzyki, jęczą, parskają, chrapią czy pomrukują. Głosy trzymanych w lochach więźniów odbijają się echem w przestrzeni. Tyły są aktywne niemal cały czas sytuując nas w środku akcji.
BONUSY
Zwiastuny.
Jan/veroika |