OASIS: LIVE BY THE SEA

Nasza ocena:4Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny:Oasis: Live By The Sea
Gatunek:koncert, brit-pop
Kraj produkcji:Wielka Brytania
Rok produkcji:1995
Czas trwania:80 min
Kategoria wiekowa:b.o.
Reżyseria:Nigel Dick
Obsada:Liam Gallagher, Noel Gallagher, Paul Arthurs, Paul McGuigan, Tony McCarroll
Dystrybucja:Sony Music
Opis
Kartka z podróży.
Galeria

Gdy pada hasło Oasis, przychodzi mi do głowy taki oto obrazek: Noel stoi na scenie i cedzi do mikrofonu pozornie niechlujnie słowa piosenek albo nieruchomo wpatruje się w koniec sali, gdy jego brat Liam śpiewa „Good To Be Free”.

Już trochę zapomniane koncertowe DVD Oasis, jakim jest „Live By The Sea”, potwierdza tezę, że był to zespół singlowy i przebojowy. Płyta jest zapisem z okresu zapowiadającego dopiero mającą nadejść największą gorączkę w historii zespołu. Ten prosty, klubowy koncert zagrany w Southend Cliffs Pavillion w Wielkiej Brytanii 17 kwietnia 1995 roku jest jednym z ostatnich takich występów tuż przed tym, jak grupa zdobyła światową popularność i zaczęła grywać stadionowe koncerty. Grupa nagrała go tuż po debiutanckim albumie „Definitely Maybe”. To również jeden z ostatnich koncertów zagranych z udziałem ówczesnego perkusisty grupy, Tony'ego McCarrolla.

„Live By The Sea” to owoc koncertów grupy promujących debiutancki album, którego sesje były prawdziwą wojną i imprezowaniem. To wyjątkowo trzeźwy koncert grupy słynącej z balangowego życia. W tle toczył się pojedynek ścierającej się miłości i nienawiści braci Gallagher. Oasis poza sceną był awanturniczą grupą, którą Noel szantażował ciągłą groźbą odejścia. Bracia na moment występu jednak powściągnęli swoje zapędy i nie skakali sobie do gardeł. Koncert to wzór symbiozy i jedności z czasów, gdy muzycy marzyli, by być najsławniejszą grupą na świecie.

„Live By The Sea” to dla zespołu powrót do domu po nieudanym podbiciu Ameryki, która „nie skumała”, co to brit-pop. Marzenie udało im się spełnić bardzo szybko, zaraz po następnej płycie. Koncert rozpoczyna „Rock’n’roll Star” i od razu wiadomo, że Oasis da sobie radę. Potem między innymi grają „Columbia”, „Digsy’s Dinner”, „Live Forever”, „Cigarettes & Alcohol”, „Slide Away”, „Supersonic” oraz beatlesowski „I am The Walrus”.

Oprócz prawie wszystkich kompozycji z debiutanckiej płyty Oasis zagrał tamtego wieczora także parę kawałków nieobecnych na niej: „Some Might Say”, „Acquiesce”, „Headshrinker”, „Good To Be Free”, „Sad Song”, „D’yer Wanna Be A Spaceman?” i „Talk Tonight”.

„Live By The Sea” to esencja brit-popu zaklęta w osiemdziesięciominutowym koncercie z początku działalności grupy. Energetyczny, surowo zagrany i udźwiękowiony koncert oferuje to co w tym stylu najlepsze: ścianę gęstego i brudnego dźwięku uzyskanego przez trzy przesterowane gitary. Trzeba przyznać, że ten prosty, chwytliwy brit-pop zagrany został z dużym wdziękiem i świetnie zaśpiewany. Pozorne niechlujstwo wokalne braci Gallagherów nie razi, a ich typowa, angielska obojętność ma charakter. Występ kładzie słuchacza na łopatki prostotą, energią, płynnością gry. Muzycznie przelatuje przez niego jak torpeda. Nie ma tu słabych momentów. Wszystko płynie wartko i porywająco. Z obu stron panuje pełna symbioza, bo publiczność spala się równie mocno jak zespół.

„Live By The Sea” nie pachnie gwiazdorstwem. Tu nikt nie stroi aroganckich fochów. Zespół ma bardzo dobry kontakt z publicznością. Jedynym zastopowaniem tego wylewu riffów jest przerywnik w postaci dwóch udanych akustycznych utworów. Końcówka występu to niekończące się pasmo psychodelicznych, szalonych solówek podczas beatlesowskiego „I am The Walrus”, które miesza kakofoniczne sola ze sfuzowanymi riffami gitar.

Całości dopełnia świetna realizacja. Widać od razu, że Nigel Dick to zawodowiec, o czym świadczy jego dorobek. Kamery płynnie pokazują nie tylko to, co dzieje się na scenie, ale również wśród publiczności. Na dodatek występ rejestrowano na taśmie filmowej (35 mm oraz Super 8), dzięki czemu płynność kadrów jest typowa dla filmów fabularnych. Nie ma co, zatrzymano na celuloidzie klimat końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

ASPEKTY TECHNICZNE

Koncert sfilmowany z paru kamer łamie tradycyjnie przyjętą perspektywę i konwencje. Dostajemy zdjęcia z góry, z dołu czy przelatujące nad zespołem. Kamera filmująca Liama wiruje do góry nogami, panoramując scenę i publiczność. Realizatorzy nie przejęli się ciasnotą sceny. Poprzez łamanie perspektywy nadali zdjęciom dynamizm. Nieostrości, dowolność w filmowaniu i celowa chaotyczna praca kamery rozbujanej na boki, łamana i ruchliwa perspektywa kadrów wzmagają uczucie uczestnictwa w koncercie.

Tyle o realizacji technicznej. Za to przeniesienie obrazu w formacie 4:3 na płytę jest średnie. Mało kontrastowy, często nieostry obraz ma sporo pikseli spowodowanych kompresją. Jednak jego atutem jest zamierzona szorstkość w postaci ziarna. Pozwala to rozkoszować się obrazem analogowym, albowiem światłoczuła taśma filmowa ma swój niepowtarzalny klimat.

Ścieżka dźwiękowa zaprezentowana w LPCM Stereo (48 kHz/16 bitów) jest intencjonalnie przesterowana, gęsta, oddająca prawdziwy klimat klubowego koncertu Oasis.

BONUSY

Tylko dwa wideoklipy, ale jakie: do „Rock And Roll Star” i „Cigarettes & Alcohol”.

Marcin Kaniak

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:4
Obraz:3
Dźwięk:4
Bonusy:1
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.33:1, 4:3
Dźwięk::LPCM Stereo
Ścieżki dźwiękowe::angielska
Napisy::brak
Płyta::1-warstwowa
Liczba scen::17
Bonusy::wideoklipy
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.