Podstawą funkcjonowania baru „Błysk” w pewnym prowincjonalnym polskim miasteczku jest znajdujące się niedaleko więzienie, zatrzymują się w nim bowiem przyjeżdżający na widzenia krewni więźniów. Pewnego dnia do baru zagląda będący na przepustce Józek. Ma plan, jak zdobyć dużą ilość gotówki, jednak okazuje się, że nie może liczyć na wspólnika, bez którego udziału plan nie ma szans na powodzenie. Jego wspólnikiem zostaje pracująca w barze Agnieszka.
„Nowy Jork, czwarta rano” to film żywcem przenoszący widza w klimat lat 80. Jego nastrój jest nieco senny i przaśno-sielski. Gra dwojga aktorów obsadzonych w głównej roli męskiej i kobiecej trochę teatralna, co nie znaczy, że zła, poza tym miło popatrzeć na jednych z najlepszych polskich aktorów odtwarzających postacie drugoplanowe w młodym wydaniu.
Sama historia nie wciąga za specjalnie, zawiera parę nieprawdopodobieństw, a podstawowe jest takie, że nie bierze się na wspólnika osoby niesprawdzonej. Pewnej satysfakcji dostarcza konstatacja, że fryzury kobiet od tamtych czasów zmieniły się na lepsze.
ASPEKTY TECHNICZNE
Wizualnie obraz sprawia wrażenie wypranego ze świeżości, kolory są przybladłe i chłodne, mało naturalne, czasem zbyt ciemne i przytłumione, ogólnie na ekranie jest dość ciemno, wskutek czego nikną szczegóły. Ostrość i kontrast niezbyt dobre. Widoczne szemranie tła, ziarno i śmieci analogowe.
Dźwiękowo najwięcej przyjemności sprawia solo na perkusji pod koniec filmu. Poza tym ścieżka to głównie dialogi, dobrze słyszalne, i odgłosy tła.
BONUSY
Brak.
itk |