Pierce Brosnan w “November Man” niejako wrócił do roli Jamesa Bonda – ten sam szyk, gadżety, profesja. Z tym że jego Peter Devereaux pracuje dla CIA, a nie dla wywiadu brytyjskiego, i w latach jest od 007 bardziej posunięty. Ta ostatnia cecha jest w filmie najważniejsza. Oglądamy krótkie migawki z czasów, gdy Peter był w superformie i szkolił Davida Masona, swego następcę, potem już na ekranie rozgrywa się pojedynek między emerytowanym agentem, który musiał wrócić do zawodu i jego byłym pupilem, który stanął po drugiej stronie barykady. W tle piękna agentka i zdradziecki rosyjski prezydent-elekt, walka wywiadów, płatni zabójcy, uczucie i śliczne plenery (Czarnogóra). I sporo mocno naciąganych rozwiązań, które jednak wprowadzają do filmu zarówno humor, jak i tempo – po prostu trzeba zapomnieć o logice i wtedy zabawa będzie przednia…
„November Man”, ekranizacja powieści „There Are No Spies” Billa Grangera z 1987 roku, sprawdza się jako kino akcji z wątkiem szpiegowskim, świetnie spisuje się w roli głównej Pierce Brosnan (role agenta po prostu znakomicie mu wychodzą), sytuacja polityczna w Rosji dopisała zaś do produkcji Rogera Donaldsona nieoczekiwanie drugie dno…
ASPEKTY TECHNICZNE
Obraz bardzo estetyczny, niesamowicie ostry z widocznymi detalami w wielu zbliżeniach. Widać plamy wątrobowe, pieprzyki, żyłki n skroniach, srebrne nitki szpakowatego zarostu. Kolorystyka piękna zwłaszcza w pierwszych scenach, kiedy akcja rozgrywa się na południu Europy, co doskonale oddają świetliste zdjęcia, pełne soczystej zieleni, błękitów w kolorze lapis-lazuli czy bieli zabudowań w odcieniu kości słoniowej. Oczy cieszą jaskrawe kolory targu z owocami i warzywami w nieprzebranych odcieniach czerwieni, oranżu i żółci. Głęboka czerń i naturalne odcienie karnacji twarzy domykają paletę.
Dźwięk na bardzo dobrym poziomie. W scenach z pościgami samochodowymi wybija się na plan pierwszy szum opon po kocich łbach, pisk hamulców, trzask miażdżonej blachy, brzęk wybijanych szyb. Świetnie pod tym katem wypadły ujęcia z zabójczym uderzeniem samochodu o mur, z którego odpryskują odłamki, kiedy otwiera się poduszka powietrzna, a dudni basem. Idealnie rozseparowano odgłosy strzelanin z rykoszetem strzałów i specyficznym, bo przeciągłym odgłosem lotu kuli snajpera.
BONUSY
Oprócz zwiastunów tylko dosyć grzeczny i standardowy materiał zakulisowy (10 min), w którym mowa o pracy na planie i kontaktach z reżyserem którego cechuje bardzo partnerskie podejście do członków zespołu.
Jan/veroika
|